Prawo i Sprawiedliwość chce zmienić tzw. stabilizującą regułę wydatkową, która dzisiaj jest swego rodzaju bezpiecznikiem dla nadmiernego wzrostu wydatków z kasy państwa. Teoretycznie po to, by ją doprecyzować, a w praktyce po to, by móc więcej wydać.
Wedle obowiązującej dziś reguły wydatki publiczne w 2016 r. mogą wzrosnąć o 15 mld zł, a w 2017 r. – o kolejne 20 mld zł. Ale większość tego limitu rząd PO i PSL już wykorzystał – np. na podwyżki płac w budżetówce, wzrost świadczeń socjalnych czy dodatki dla emerytów.
Wielkie szukanie kasy
Rząd PiS chce kontynuować te propozycje, ale jeszcze ma swoje dodatkowe wydatki. Same koszty programu 500 zł dodatków na dzieci i obniżenia wieku emerytalnego tylko w 2016 r. to ok. 17 mld zł. W 2017 r. jeszcze więcej – ok. 24 mld zł. A do tego jeszcze dojdzie prawdopodobnie podwyżka kwoty wolnej od podatku, co jest szacowane na ok. 15,8 mld zł rocznie.
– By utorować sobie drogę do realizacji tych hojnych obietnic wyborczych, rząd rozmontowuje instytucjonalne ramy polityki fiskalnej – ostrzega Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Według wyliczeń ekonomistów efekty finansowe wynikające ze złożonych przez grupę posłów PiS projektów są poważne. Reguła wydatkowa wyznacza limit wydatków państwa, uwzględniając średnio wzrost PKB (w czasie 8 lat), prognozy inflacji oraz ewentualnie wzrost składek i podatków.