Poniedziałek to ostatni dzień obecności Julii Przyłębskiej w Trybunale Konstytucyjnym. Wtedy to bowiem kończy się jej kadencja sędziowska. Co ważne w ostatnich dniach Przyłębska zrezygnowała ze stanowiska prezesa Trybunału i do poniedziałku pełni funkcję sędziego kierującego pracami TK.
Julia Przyłębska odchodzi z Trybunału Konstytucyjnego. Najdroższa kadencja w historii
Jej kadencja może zostać zapamiętana przede wszystkim ze względu na wyjątkowo niską efektywność pracy TK, ale także ze względu na rekordowo wysokie koszty utrzymania tej instytucji. Przez osiem lat jej zarządzania Trybunałem jego roczny budżet wzrósł o 82 proc. z 31,4 mln zł w 2017 r. do 57,1 mln zł, które zostało zaplanowane w budżecie na kończący się już rok.
Czytaj więcej
Julia Przyłębska zrezygnowała, by mieć wpływ na wybór swojego następcy. Choć można było kwestionować jej uprawnienie do zwołania zgromadzenia jako prezes TK, to nie da się podważyć, że ma do tego prawo z tytułu bycia sędzią z najdłuższym stażem w TK – wyjaśnia Stanisław Biernat, sędzia TK w stanie spoczynku i były wiceprezes Trybunału.
Wydatki TK rosły za czasów Przyłębskiej z roku na rok. W pierwszym roku jej urzędowania budżet Trybunału wyniósł 31,4 mln zł, w 2018 r. w 2020 r. było to już 39,2 mln zł, w 2023 r. 48,7 mln zł, a w tym roku ponad 57,1 mln zł. Oznacza to, że działalność TK pod rządami Julii Przyłębskiej kosztowała Polskę łącznie 328 mln zł. Dla porównania koszt funkcjonowania TK w poprzednich ośmiu latach wyniósł 225,6 mln zł.
Co ważne za wzrostem wydatków nie idzie wzrost efektywności. Trybunał Konstytucyjny pod kierownictwem Julii Przyłębskiej wydawał średnio o prawie 60 proc. mniej wyroków rocznie, niż za poprzedniego prezesa. Stąd też wśród krytyków obecnego Trybunału powszechna jest opinia, że sędziowie TK w ostatnich latach nie przepracowują się.