Wprowadzenie podwyżki kwoty wolnej i obniżenia wieku emerytalnego, czyli dwóch kosztownych zobowiązań wyborczych PiS, ma się rozpocząć w 2018 r. – zapowiada premier Beata Szydło i minister w jej kancelarii Henryk Kowalczyk. A takie przesuwanie obietnic oznacza, że obecnie wszystkie siły rząd koncentruje na znalezieniu finansowania programu dodatków na dzieci, który w przyszłym roku ma pochłonąć 23 mld zł.
Skąd rząd zamierza wziąć tak ogromne pieniądze? Tym bardziej że w 2017 r. nie będzie jednorazowych dochodów, jak sprzedaż częstotliwości LTE (ok. 9 mld zł) czy wysoki zysk z NBP (ok. 8 mld zł), które pokryły wydatki w tym rok (w sumie to ok. 17 mld zł, czyli tyle, na ile szacowane są tegoroczne koszty 500+). Do tego trzeba jeszcze doliczyć ok. 6 mld zł kosztów obniżki stawek VAT z 23 do 22 proc., które ma nastąpić w przyszłym roku, oraz koszty przyspieszenia inwestycji publicznych.
Głównym źródłem finansowania ambitnych planów rządu ma być uszczelnienie systemu podatkowego i deficyt budżetowy, ale sporo przynieść też mają różne oszczędności w wydatkach – wynika z analizy „Rzeczpospolitej" rządowych zapowiedzi i Wieloletniego Planu Finansowego Państwa na lata 2016–2019 r.
Po stronie dochodów mamy podatek bankowy i handlowy – w sumie 6,5 mld zł. Zamykanie luki z VAT ma przynieść tyle dodatkowych wpływów, by pokryć ubytek z obniżki stawek, czyli ok. 6 mld zł. Duży nacisk rząd kładzie na zwiększenie ściągalności podatku CIT. Jak szacuje „Rzeczpospolita", ma to zaowocować 6 mld zł dodatkowych dochodów.
Po stronie wydatków jednym ze źródeł oszczędności mają być niższe koszty wynagrodzeń w całej strefie budżetowej. Rząd szacuje, że wydamy tu o 0,2 proc. PKB mniej niż w 2016 r., co daje ok. 3,8 mld zł.