Tymczasem oferują one przyzwoitą jakość, po jeszcze nie luksusowej cenie. Dla przypomnienia w Europie, nie tylko w Polsce, za luksusową markę uchodził także GAP, który z najwyższą branżową półką nie ma nic wspólnego.
Wiele elegantek przerzuciło się z kultowych marek na torebki amerykańskiego producenta. W ślad za nimi ruszyły warsztaty podróbek.
500 złotych za małą torebkę
Bo jeśli coś kosztuje między 200 a 300 euro, to już warto pokusić się o kopie. Dlatego pełną parą ruszyły podróbkowe warsztaty w Chinach i Turcji. Tym bardziej, że Michael Kors od 2008 roku, dla obniżenia kosztów przeniósł produkcję do Chin. Nie zmienia to jednak ani wyglądu torebek i galanterii, ani ich cen. Chińska podróbka, to wydatek ok 100-120 euro, chociaż taki nabytek grozi ryzykiem konfiskaty przez coraz uważniejszych europejskich celników. W Polsce oryginalny Kors kosztuje od 500 złotych za małą torebkę do ponad 1500 za duże torby z ostatniej kolekcji. To ok. 10-15 procent więcej niż w Londynie, czy Paryżu i ponad 20 drożej, niż w Stanach Zjednoczonych, nawet na nowojorskiej Piątej Alei.
Michael Kors otworzył swój pierwszy europejski sklep na paryskiej Rue Saint Honore, gdzie butiki mają Hermes i Gucci. W Londynie jego torebki starannie wyeksponowane są w sklepie Harrodsa na londyńskim lotnisku Heathrow, w Mediolanie sklep jest na Via della Spiga, w centrum Londynu na Bond Street. Dzięki temu trafiają tam zamożni klienci, a Europa ma już 14 procentowy udział w sprzedaży wartej miliard euro.
„Korsy" zamiast Louis Vuittona
Przy tym sukces jest tym większy, że sektor dóbr luksusowych w Europie wyraźnie przeżywa trudne chwile. Mniej chętnie kupowane są torby po 1-2 tys. euro, częściej te po 200- 300, czyli właśnie „korsy". Dlatego coraz więcej elegantek rezygnuje z Louis Vuittona, chociaż na razie oferta amerykańskiej firmy jest znacznie skromniejsza, niż europejskiej konkurencji. Nie mówiąc o tym, że Europejki, bardziej niż Amerykanki,czy Azjatki są skłonne mieszać marki z różnych półek, na przykład noszą torebkę Korsa, mokasyny Gucciego i bluzkę z Zary. Europejscy producenci podczas kryzysu także wyhamowali tempo otwierania nowych sklepów, zaś ceny tego, co się w nich sprzedaje, poszły w górę. Wyraźnie podrożały również wyroby marek ze średniego/wyższego segmentu rynku, takich marek, jak np włoska Furla, Coccinelle, Longchamp, czy brytyjskiemu Mulberry, które postawiły na sklepy w najdroższych miejscach i podwyżkę cen- najtańsza torba w Londynie, to wydatek ponad tysiąc funtów.