Niemiecka firma Hensoldt specjalizuje się w produkcji sensorów m.in. do radarów samolotów Eurofighter czy przyrządów optoelektronicznych do czołgów Leopard 2. Jak poinformowała przed weekendem, od października 2024 r. podpisała umowy na produkcję sprzętu o wartości ponad 1,4 mld euro. A to tylko jeden z przykładów przedsiębiorstw zbrojeniowych, które za naszą zachodnią granicą dynamicznie się rozwijają. I tak jeden z największych na świecie producentów amunicji wielkokalibrowej Rheinmetall już na początku ubiegłego roku ogłosił budowę kolejnego zakładu produkcyjnego w Dolnej Saksonii. Wartość inwestycji to 300 mln euro. Koncern z siedzibą w Düsseldorfie inwestuje także na Litwie, Węgrzech czy w Rumunii. Z kolei Thyssenkrupp Marine Systems kilka tygodni temu potwierdził kontrakt na kolejne cztery okręty podwodne 212CD, co oznacza zamówienie na miliardy euro.
Czytaj więcej
Niemiecki Rheinmetall i włoskie Leonardo dostały zgodę na utworzenie spółki, która docelowo ma wyprodukować we Włoszech ponad tysiąc pojazdów. Polsce, mimo wielkich zakupów, ściąganie produkcji się nie udaje.
Liczba dużych zamówień, które w ostatnich miesiącach trafiły do niemieckich koncernów zbrojeniowych jest znacznie dłuższa. Jak już informowaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej”, w 2024 r. Bundeswehra otrzymała od Bundestagu zgodę na zawarcie 97 projektów zbrojeniowych o wartość ponad 25 mln euro każdy (w sumie to dziesiątki miliardów euro). Rok wcześniej było ich prawie o połowę mniej, a i tak był to rekord. Większość tych zamówień trafia do niemieckiego przemysłu zbrojeniowego.
Mniej produkowanych aut, więcej amunicji
Rozwój niemieckiej zbrojeniówki widać też na innych płaszczyznach. Doskonałym wskaźnikiem są tu choćby kursy akcji. I tak w ciągu trzech ostatnich lat, od pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę kurs wspominanego Hensoldta wzrósł z 12 do 36 euro, a rekordowego Rheinmetalla z niecałych 100 do ponad 700 euro.