Rosyjski sektor prywatny musi wydawać niebotyczne kwoty, by mieć dostęp do rządowych kontraktów. Średnia wysokość łapówki ma wynosić ok. 22,5 proc. całkowitej wartości kontraktu, ale koszty największych łapówek sięgają 65 proc. Oznacza to, że na same łapówki w sektorze zamówień publicznych wydawane jest prawie 89 mld dol. rocznie. To aż 6,2 proc. nominalnego PKB Rosji i równowartość 35 proc. federalnego budżetu.
Wydatki na tym poziomie oznaczają, że łapówki w sektorze zamówień publicznych są warte więcej od państwowych wydatków na służbę zdrowia, edukację lub wojsko. W przypadku rosyjskich sił zbrojnych, wartość łapówek jest niemalże dwukrotnie wyższa od oficjalnego budżetu rosyjskiego wojska.
Łapówki zdają się być wszechobecne: aż 71 proc. przedsiębiorców biorących udział w przetargach spotkało się z korupcją. Biorąc pod uwagę kontrowersyjny temat badań, autorzy podkreślają, że zapewne liczba ta jest zaniżona na skutek kłamstw. W 2020 r. rosyjska prokuratura wykryła aż 150 tys. przypadków korupcji w sektorze zamówień publicznych. Jednak, rozpoczęto tylko 700 postępowań, w których skazano ponad 40 tys. osób. Najbardziej skorumpowani okazali się moskwianie, za którymi w rankingu korupcji znaleźli się mieszkańcy Tatarstanu i zauralskich centrów przemysłowych, jak Czelabińsk.
Poziom korupcji negatywnie wpływa na jakość projektów publicznych w Rosji. Badacze z Moskwy wskazują, że aż 75 proc. zamówień publicznych jest niekonkurencyjnych. Oznacza to, że projekty publiczne są wykonywane mniej wydajnie oraz z niższą jakością. Podobnego zdania są rosyjscy przedsiębiorcy. Podsumowują to autorzy badań: „We współczesnym klimacie (biznesowym w Rosji), bardziej opłacalna jest zmowa z rządem lub innymi przedsiębiorcami, niż szczera konkurencja oparta na innowacyjności i wydajności”.