To najdłuższy okres tego typu odpływów od 2009 r. Trwał on pomimo tego, że początek 2019 r. przyniósł solidne odbicie na wielu europejskich giełdach. Czy inwestorzy spóźniają się więc na zwyżki w Europie czy też ich ostrożność jest uzasadniona?
Przez ostatnie 12 miesięcy niemiecki indeks DAX stracił 4,5 proc., a paneuropejski Stoxx Europe 600 wzrósł jedynie o nieco ponad 2 proc. Ten okres był burzliwy również na wielu innych światowych giełdach (np. amerykański S&P 500 wzrósł tylko 0 2,7 proc.), ale na niekorzyść Europy dodatkowo działało spowolnienie gospodarcze oraz niepewność związana z sytuacją polityczną we Włoszech i brexitem.
- 12 miesięcy temu wzrost gospodarczy w Europie zbliżał się do 3 proc. Wszyscy myśleli, że to będzie kontynuowane, ale wszystko się posypało - przypomina Claus Vistesen, ekonomista z firmy badawczej Pantheon Macroeconomics.
- Spowolnienie wzrostu oraz rozczarowanie danym gospodarczymi były przez ostatnie 12 miesięcy ekstremalne, nawet na tle wcześniejszego, umiarkowanego dorobku strefy euro - twierdzi Graham Secker, główny europejski strateg Morgan Stanley. Liczony przez jego bank indeks niespodzianek gospodarczych dla strefy euro pokazuje najgorsze odczyty od 2009 r. Indeks przynosił negatywne odczyty przez 51 tygodni. Ta długa seria rozczarowań gospodarczych sprawiła, że inwestorzy nadal ostrożnie podchodzą do lokowania pieniędzy w akcje z Europy Zachodniej.
Oczekiwania analityków dotyczące sytuacji gospodarczej w Europie są dosyć pesymistyczne. O ile w grudniu Europejski Bank Centralny spodziewał się, że wzrost PKB strefy euro wyniesie w 2019 r. 1,7 proc., to na początku marca ściął prognozę do 1,1 proc.