Andrzej Duda właśnie zrozumiał, że tym razem prześlizgnąć przez opinię publiczną mu się nie uda. Wielkie słowa i zaklinanie rzeczywistości nie pomogą, jego decyzja została oceniona źle - i w Polsce, i za granicą. Nie ma co powtarzać epitetów i przezwisk nadawanych głowie państwa w internecie. Wniosek i tak jest jasny: brak politycznej samodzielności i naprężona do ostateczności smycz przekreślają własne ambicje Andrzeja Dudy i tłamszą autorytet urzędu, który sprawuje.
Przez ostatnie lata PiS rok po roku, ustawa po ustawie udowadniał, że nie jest w stanie współpracować w żadnej sprawie z nikim
Tym smutniejsze wydają się próby naprawienia sytuacji. Kiedy przy zielonym stoliku karta nie idzie, podobno trzeba umyć ręce i od razu sypią się odpowiednie figury i kolory. Nie wiem jak długo prezydent szorował dłonie po podpisaniu ustawy o komisji weryfikacyjnej, ale ewidentnie nie pomogło. Orędzie w sprawie przeszłej prezydencji Polski w UE, to był bardzo słaby wist, bez nadziei na wygraną. - Chciałbym, żeby ta inicjatywa udowodniła, że w sprawach najważniejszych dla Polski cała klasa polityczna może ze sobą zgodnie współpracować – mówił Andrzej Duda. Przez ostatnie lata jego macierzysta partia, roku po roku, ustawa po ustawie udowadniała, że nie jest w stanie współpracować w żadnej sprawie z nikim. Tym bardziej rozczarowujące są te niewypełnialne prezydenckie nadzieje. Bo wyraźnie w kartach nic więcej nie ma, wszystkie asy mają ci z Nowogrodzkiej.
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w środę skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego wniosku dotyczącego ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym.
I to od nich zależy, czy autorytet prezydenta będą nadal umniejszać, czy pozwolą mu na jakiś niewielki sukces. Prezydencka nowelizacja lex Tusk czeka w Sejmie. Jej przepisy zmieniają nieco ustawę i tępią polityczne ostrze. Czy PiS zdecyduje się na prace nad nią, czy też schowa ją do zamrażarki, albo przywróci, jakby nigdy nic poprzednie zapisy, ośmieszając w ten sposób całą inicjatywę? W tej kwestii nie chodzi przecież tylko o samą ustawę, ale właśnie o przyszłość Andrzeja Dudy. Albo go prezes Kaczyński dopuści do gry, albo prezydent będzie musiał ostatecznie rzucić karty na stół.