Na mocy zawartych w nim przepisów każdy, kto w ramach lub pod pozorem prowadzenia działalności gospodarczej udziela innej osobie dopalaczy, podlega grzywnie do 100 tys. zł. Ponieważ będzie to wykroczenie, to postępowanie prowadzić ma bezpośrednio odpowiedni organ jednostki samorządu terytorialnego.
Wójt, burmistrz lub prezydent miasta będą mogli wydać postanowienie o nakazaniu powstrzymania się od określonej działalności w razie uzasadnionego podejrzenia, że sprawca handluje dopalaczami (krótko mówiąc: zdecydować o zamknięciu sklepu). Zresztą każdy, kto dowie się o takim handlu, ma mieć społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuraturę, policję i straż gminną.
Samorządowcy mają mieć prawo do występowania w charakterze oskarżyciela publicznego w sprawach o wykroczenia. Orzekanie w ww. sprawach następuje na podstawie przepisów postępowania w sprawach o wykroczenia. Pamiętać należy, że sprawcą wykroczenia może być jedynie osoba, która ukończyła 17. rok życia. Wobec osób młodszych w grę wchodzić może jedynie odpowiedzialność na zasadach określonych w ustawie o postępowaniu w sprawach nieletnich.
Czy to wystarczy? Eksperci, choć nie mają pewności, mówią, że od czegoś trzeba zacząć. Walka z dopalaczami przypomina walkę z wiatrakami. Wiele samorządów już w początkowej fazie funkcjonowania w Polsce tzw. dopalaczy zdecydowało się na podjęcie działań mających utrudnić walkę ze sprzedażą tych środków. Przykłady? W Warszawie oraz dzielnicach stolicy, a także w Nowym Targu, zakazano wynajmowania komunalnych lokali użytkowych oraz miejskich targowisk podmiotom, co do których istniało podejrzenie, że mogą prowadzić w tych miejscach handel takimi substancjami. Pierwsze próby walki z tzw. dopalaczami na poziomie parlamentu polegały na delegalizowaniu – przy zastosowaniu ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii – niektórych składników dopalaczy.
Rozwiązania te były jednak nieskuteczne, gdyż poszczególne zakazane składniki bardzo szybko zastępowano legalnymi (nowymi) substancjami.