Sytuacja wokół dyrektorskich nominacji w instytucjach kultury jest napięta. Stracił pan dyrektorskie stanowisko w Poznaniu i zyskał w Warszawie.
W 2017 roku upływała moja kadencja w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Trwała trzy lata, z czego przez pierwszy rok realizowałem program zaplanowany przez poprzedniczkę. W ciągu dwóch lat mojej pracy frekwencja wzrosła dwukrotnie, a oprócz mnóstwa atrakcyjnych wystaw, działań edukacyjnych, licznych wydawnictw udało mi się wprowadzić galerię technologicznie w XXI wiek. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak z PO postanowił jednak nie przedłużać mojego kontraktu, do czego miał prawo. Zgodnie z ustawą organizator może powołać dyrektora bez konkursu lub rozpisać konkurs. W Polsce standardem ostatnich dekad była raczej ta pierwsza opcja. Prezydent Jaśkowiak jednak zorganizował konkurs. Zgłosiłem się i wygrałem. Jednak prezydent powierzył to stanowisko lewicowemu artyście Markowi Wasilewskiemu, uczestnikowi demonstracji KOD-u. Natomiast ubiegłym roku minister kultury prof. Piotr Gliński poprosił mnie o przedłożenie koncepcji programowej Centrum Sztuki Współczesnej. Złożyłem koncepcję programową i organizacyjną zatytułowaną „Centrum refleksji nad sztuką", jest dostępna publicznie. Została zaakceptowana i w listopadzie otrzymałem powołanie na stanowisko dyrektora tej instytucji.
Dlaczego więc tak długo nie chciał pan umówić się na rozmowę? Pierwszą próbę spotkania podjęłam 3 stycznia.
Wolałem, żeby opadł szum medialny, a rozmowy dotyczyły kwestii merytorycznych, o co trudno pośród emocji. W pierwszym miesiącu urzędowania spadła też na mnie lawina spraw administracyjnych. Ograniczałem kontakty z mediami, co nie znaczy, że ich nie było.
Na przykład w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać"...