W związku z planowanymi kolejnymi reformami wymiaru sprawiedliwości (których szczegółów jeszcze nie znamy, więc trudno się do nich odnieść) wiele jest wypowiedzi polityków i dziennikarzy, opisujących polskie sądownictwo jako swoistą stajnię Augiasza, w której leniwi oraz pozbawieni jakiejkolwiek kontroli i odpowiedzialności sędziowie starają się jedynie jak najdłużej prowadzić przydzielone im sprawy.
W jednym z popularnych programów radiowych w ostatnim czasie teza o opieszałości sądów została przyjęta za pewnik. Dziennikarzom i telefonującym słuchaczom pozostało tylko ustalić, czy sędziowie przeciągają sprawy z powodu własnej nieudolności czy też jest to działanie celowe, obliczone na uzyskanie jakichś korzyści. Jedyny pozytywny głos słuchacza został przyjęty przez prowadzącego audycję z niekłamanym zdumieniem.
To liczby mówią prawdę
Takie postawienie sprawy jest bardzo wygodne dla polityków, którzy próbują budować swoją karierę na antysądowym populizmie. Przy tego rodzaju argumentacji bardzo łatwo wprowadzać kolejne „reformy" zakładające wzrost przewagi polityków nad władzą sądowniczą (która to przewaga i tak jest znacząca), w dodatku przy aplauzie wyborców. Przykłady polityków, którzy dzięki takiej retoryce doszli do najwyższych stanowisk w państwie, zachęcają niestety kolejnych. W dodatku sądy są wobec takich ataków niemal bezbronne, gdyż nie dysponują korpusem profesjonalnych rzeczników prasowych i specjalistów od wizerunku, a na szczeblu centralnym w ogóle nie ma organu, który by się tymi kwestiami zajmował (lukę tę stara się wypełnić rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Waldemar Żurek).
Jak się ma jednak ten czarny PR do rzeczywistości? Otóż warto spojrzeć na podstawowe statystyki ilości spraw wpływających rocznie do sądów i porównać je z danymi z innych krajów. Jedynie bowiem analiza porównawcza może prowadzić do ustalenia, czy sądy działają rzeczywiście tak źle, jak je malują, czy też jest w tych stwierdzeniach sporo propagandowej przesady.
Przede wszystkim od kilkunastu lat liczba sędziów utrzymuje się na tym samym poziomie (około 10 tys.), czego nie można niestety powiedzieć o liczbie wpływających spraw. Łączny wpływ spraw wszystkich kategorii zwiększył się bowiem mniej więcej dwukrotnie, z około 7 mln rocznie do około 15 mln obecnie. Nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć, że podwojenie wpływu spraw przy niezmiennym składzie musi spowodować przedłużenie postępowań, niezależnie od intensywności nadzoru ze strony polityków i od zwiększenia wydajności sędziów. Jeśli na wąskiej drodze podwoi się liczba samochodów, to nawet postawienie policjanta na każdym skrzyżowaniu korków nie zlikwiduje.