Co pani sądzi o postępowaniach dyscyplinarnych, które dziś się toczą?
Zacznę historycznie od wypowiedzi z 1815 r. Rogera Collarda, znanego prawnika z czasów rewolucji francuskiej. Przemówieniu wygłoszonemu na forum parlamentu nadał formę fikcyjnego dialogu między władzami (wykonawczą i ustawodawczą) a obywatelem, któremu proponują objęcie urzędu sędziowskiego. Odnośnie do postępowania dyscyplinarnego wypowiedź nie traci na aktualności: „Przyrzeknijcie, że ustąpię dopiero wtedy, gdy równi mi sędziowie udowodnią mi w uczciwym procesie, że zdradziłem powierzone mi obowiązki. Dajcie mi gwarancję, że w chwilach złości nie będziecie mogły mnie aresztować; że minister skarbu osłoni mnie od życiowych trosk tarczą dobrobytu; że urzędnicy nie będą mogli mnie przenosić na inne miejsce; że moja pensja i mój awans w sądownictwie nie będą zależeć od tego, czy moje orzeczenia będą się podobały wam, waszym urzędnikom, politykom i prasie. Wtedy narzucę sobie jeszcze wyższe wymagania etyczne od tych, których ode mnie oczekujecie, i będę ich strzegł".
Generalnie uważam, że postępowania dyscyplinarne wobec sędziów powinny być zgodne z wysokimi standardami gwarantującymi niezależność sądów dyscyplinarnych od jakichkolwiek władz, ich transparentność. Powinny być sprawne i skuteczne. Natomiast obecny model postępowania budzi wątpliwości autorytetów prawniczych i zwykłych sędziów. Dlatego też kierowane są pytania prejudycjalne do TSUE dotyczące zgodności tego modelu ze standardami europejskimi. Zastanawia mnie także, dlaczego te same czyny, związane chociażby z opóźnieniami w sporządzaniu uzasadnień wobec niektórych sędziów, spotykają się z reakcją ze strony rzeczników, natomiast wobec innych sędziów brak takiej reakcji.
Czy to, co się dzieje, można nazwać efektem mrożącym?
Efekt mrożący jest trudny do uchwycenia, ale jednak wyraźnie widać, że szeroko pojmowane środki dyscyplinarne kierowane są wobec sędziów aktywnych, znanych ze swoich publicznych aktywności i krytycznych wobec zachodzących zmian, jak np. sędziowie: Tuleya, Frąckowiak, albo też sędziów, których orzeczenia są krytykowane. Na taką skalę nigdy to się nie zdarzało. To budzi zaniepokojenie, tym bardziej że pozytywna krytyka jest niezbędna dla prawidłowego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i każdego obszaru publicznej aktywności państwa. Podejmowane przez rzeczników działania są śledzone przez 97 proc. sędziów, co wynika z ankiety „Rzeczpospolitej".
Może to stanowić potwierdzenie obaw polskich sądów wyrażonych w uchwałach i pytaniach prejudycjalnych, że efekt mrożący działa, a nowe postępowanie dyscyplinarne ma przede wszystkim na celu kontrolę zachowań sędziów. Mam jednak nadzieję, że sędziowie pozostaną wierni złożonemu ślubowaniu, a zatem również nie ulegną żadnym próbom ograniczenia ich niezawisłości. Od tego zależy nie tylko stan praworządności w naszym kraju, ale i to, jakie miejsce będzie miała Polska we Wspólnocie Europejskiej.