Kilka dni temu decyzją Sądu Okręgowego w Lublinie zatrzymany przed miesiącem przez ABW Bartosz Kramek, prezes Fundacji Otwarty Dialog, wyszedł z aresztu po wpłacie 300 tys. zł poręczenia majątkowego. Złożyli się na nie znajomi Kramka i obcy ludzie, uznając, że jest on – wraz z żoną Ludymyłą Kozlowską, która od 2018 r. ma zakaz wjazdu na terytorium RP – „ofiarą państwa PiS" ściganą za społeczne nieposłuszeństwo. On sam tak siebie przedstawia.
Sąd po stronie obywatela?
Lubelska Prokuratura Regionalna twierdzi, że Kramek jako prezes spółki Silk Road „od sierpnia 2012 r. do lutego 2016 r. wystawił 59 faktur VAT z tytułu nieokreślonych usług konsultacyjnych na rzecz 11 zagranicznych kontrahentów na łączną kwotę ponad 5,3 mln zł". Śledczy wytykają, że do jego kontrahentów należały wyłącznie podmioty z tzw. rajów podatkowych jak Belize czy Seszele lub przedsiębiorcy jedynie pozorujący działania i zarejestrowani w wirtualnych biurach. Usługi były fikcyjne, a spółki z „przestępczego procederu" utworzyli pośrednicy łotewscy i estońscy – twierdzą.
„Rachunki bankowe tych spółek były prowadzone m.in. na Łotwie, a rzeczywistym beneficjentem ich działalności byli m.in. obywatele Rosji i Ukrainy" – wskazują.
Bartosz Kramek na łamach „Gazety Wyborczej" spekulował, że jego aresztowanie może być próbą przykrycia „afery mailowej" lub „dilem" Polski z dyktatorem Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewem za szybkie wypuszczenie z aresztu trzech Polek ze Związku Polaków na Białorusi.
Po zwolnieniu Kramka z aresztu jego prawnik mec. Radosław Baszuk mówił, że „sąd stanął po stronie obywatela skonfrontowanego z państwem".