Niewątpliwie pierwsze miejsce wśród nich znajdują obowiązujące przepisy prawa. Można by zatem zapytać: co to za problem, skoro kwestia uregulowana jest w przepisach, a dzięki „mecenasowi Google", każdy może stać się teraz prawnikiem we własnej sprawie. Chodzi o to, że przepisy prawa można rozumieć odmiennie. Znane jest powszechnie powiedzenie: „Gdzie dwóch prawników, tam trzy opinie". Podobnie jest w wykładni przepisów znajdujących zastosowanie do kredytów pseudofrankowych. Potwierdzają to skrajnie odmienne wyroki sądów, które zapadły dotychczas w tych sprawach. Począwszy od wyroków stwierdzających nieważność umów frankowych i zasądzających od banku na rzecz frankowicza zwrot wpłaconych dotychczas rat tytułem spłaty kredytu, a skończywszy na wyrokach oddalających żądania frankowiczów. Uchwała Sądu Najwyższego ma zatem zapewnić jednolitość orzekania i usunąć wszelkie wątpliwości.
Czytaj także:
Uchwała frankowa SN przeniesiona na 13 kwietnia
Gdy bezstronność jest wątpliwa
Skoro przepisy prawa budzą wątpliwości, wymagające „odgórnego" ustalenia zasad ich jednakowego stosowania, rozważyć należy, co może mieć wpływ na ich tak różną interpretację. Ogromne znaczenie ma doświadczenie zawodowe, wiedza teoretyczna i wiedza praktyczna, zasady współżycia społecznego czy logicznego rozumowania. Nie sposób oddzielić się również od sytuacji osoby dokonującej interpretacji, tj. rodzinnej, majątkowej, pozycji zawodowej. Nie bez wpływu pozostają też doświadczenia czy okoliczności, skutkujące w pewnym zakresie subiektywnym zabarwieniem oceny prawnej. Nie bez powodów, już od czasów rzymskich, znana jest w każdym porządku prawnym instytucja iudex inhabilis czy iudex suspectus.
Iudex inhabilis, czyli wyłączenie sędziego z mocy ustawy dotyczy enumeratywnie wskazanych w niej przypadków, co do których nie ma wątpliwości. Stwarza je zaś nieostre i dość pojemne pojęcie precyzujące instytucję iudex suspectus, wyrażoną w art. 49 § 1 kodeksu postępowania cywilnego. Sąd wyłącza sędziego na jego żądanie lub na wniosek strony, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności sędziego w danej sprawie. Do niniejszych rozważań skłonił mnie artykuł Eugeniusza Twaroga opublikowany na łamach „Pulsu Biznesu" „Sąd Najwyższy niemal wolny od frankowiczów". Zaskoczyło mnie przywołane w nim działanie banków, wertujących życiorysy 26 sędziów z Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, mających podjąć tę przełomową uchwałę, pod kątem decyzji, jakie mogą zapaść.