W teatrze Variétés opisanym przez Bułhakowa w „Mistrzu i Małgorzacie” podawano „jesiotra drugiej świeżości”. Ale, jak słusznie zauważył Woland: „Druga świeżość to nonsens! Świeżość bywa tylko jedna – pierwsza i tym samym ostatnia. A skoro jesiotr jest drugiej świeżości, to oznacza to po prostu, że jest zepsuty”.
Ten cytat przyszedł nam do głowy, gdy usłyszeliśmy wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego na temat gorszego sortu Polaków - pokłosia złych uwarunkowań genetycznych. Jeśli coś jest gorsze, to znaczy, że do niczego się nie nadaje, a zatem jest nikomu niepotrzebne. Przed skreśleniem paru milionów obywateli warto jednak zadać pytanie, kiedy ich stan tak się pogorszył, że zdaniem prezesa rządzącej partii stali się nieprzydatni do użytku.
Jeszcze na długo przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, przemawiając w dniu 11 listopada 2013 r. na Placu Teatralnym w Krakowie, Jarosław Kaczyński twierdził, że ocaliliśmy niepodległość i zbudowaliśmy wielkie europejskie państwo tylko dlatego, że byliśmy jednością, oraz że trzeba odrzucić wszelkiego rodzaju koncepcje, które prowadzą do różnicowania Polaków, i że my Polacy potrafimy być w bardzo trudnych sytuacjach razem. Jednak, jak w dramacie Wyspiańskiego, „tak by się nam serce śmiało do ogromnych wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy”, bowiem dwa lata później, tuż po zwycięstwie w wyborach parlamentarnych, ten sam Jarosław Kaczyński nie widzi już problemu w stosowaniu koncepcji różnicujących obywateli Rzeczpospolitej w praktyce (i to eugenicznych!). Przypisując części Polaków genetyczną niższość prezes wpisał się w kontrowersyjną narrację.
Gwoli prawdy należy przypomnieć, że sortowanie obywateli na lepszych i gorszych, przydatnych i nieprzydatnych, nie jest autorskim pomysłem prezesa. Myślano już o tym wcześniej.
My i oni
Plutarch podaje, że w Sparcie, „gdy rodziło się dziecko, ojciec brał je i zanosił na miejsce spotkań, gdzie zasiadali najstarsi spośród członków tej samej fyli. Oni to badali noworodka. Jeśli miał prawidłową budowę i był silny, nakazywali go żywić. Jeśli niemowlę miało wadliwą budowę, odsyłali je na miejsce zwane Apothetai, będące urwiskiem w górach Tajgetu. Sądzili bowiem, że lepiej było dla niego samego i dla polis, aby nie żyło to, co od samego początku nie miało zdrowia i siły”.