Trump uderza w jedność NATO

Ważniejsza od samej redukcji wojsk USA w Europie jest forma podjęcia tej decyzji. Problemem podstawowym bowiem nie jest kilka tysięcy żołnierzy amerykańskich mniej lub więcej w Europie, ale kwestia wiarygodności i wzajemnego zaufania w relacjach transatlantyckich. Dla bezpieczeństwa Polski to kwestia kluczowa – twierdzi profesor nauk wojskowych.

Publikacja: 23.06.2020 12:33

Trump uderza w jedność NATO

Foto: AFP

Z pewnością jednym ze złożonych i trudnych dla prezydenta Andrzeja Dudy problemów strategicznych podczas jego spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem będzie kwestia wycofania wojsk amerykańskich z Europy, z ewentualnym przesunięciem ich części z Niemiec do Polski. Warto więc przyjrzeć się temu problemowi nieco bliżej.

Wyzwanie dla Ameryki

Zamiar Donalda Trumpa nie spadł nagle, jak piorun z politycznego, ani też z biznesowego nieba. Niezależnie od tego, że zapewne głównie bieżąca polityka i biznes były bezpośrednim impulsem jego ogłoszenia akurat teraz, ma on także obiektywne przesłanki w strategicznych interesach Stanów Zjednoczonych. Jedną z najbardziej fundamentalnych jest konieczność poszukiwania zasobów strategicznych do przeniesienia punktu ciężkości amerykańskiej strategii politycznej, w tym wojskowej, do rejonu Azji i Pacyfiku. To konieczność obiektywna, wynikająca z realnej zmiany w globalnym układzie sił, która następuje w wyniku gwałtownego rozwoju potęgi chińskiej.

USA muszą na to reagować. To nie jest kwestia tylko woli politycznej, kaprysu lub jakiejś wizji tych lub innych władz USA. To twarde wyzwanie dotychczasowego lidera światowego, by podjąć skuteczną rywalizację z pretendentem do „globalnego tronu”. Zasoby USA nie są nieograniczone, więc aby wzmocnić swoją obecność wojskową w Azji, muszą zredukować zaangażowanie finansowe, osobowe i materialne w innych regionach.

Drugim katalizatorem zmniejszenia obecności w Europie jest również obiektywna (jak pierwsza) konieczność szukania oszczędności budżetowych w związku z potrzebą zyskania środków na likwidację skutków kryzysu koronawirusowego. Europa jest z punktu widzenia USA dobrym miejscem, gdzie takich oszczędności można szukać. NATO jest odpowiedzialnością zespołową, więc ubytki zdolności amerykańskich rozkładają się w pewnym sensie na wszystkich i mogą być rekompensowane przez innych.

Business is business

Wiąże się z tym trzecia grupa czynników – tym razem subiektywnych – jakimi są cele i polityka samego prezydenta USA. Od czasu objęcia urzędu Donald Trump przekształca amerykańską politykę międzynarodową, z polityką bezpieczeństwa włącznie, w amerykański biznes. Jednym z tego wyrazów było oczekiwanie od sojuszników płacenia USA za zapewnianie przez nie bezpieczeństwa, co w stosunku do sojuszników europejskich przybrało charakter żądań zwiększenia wydatków obronnych. Przynajmniej część z nich mogłaby być kierowana na finansowanie aktywności wojskowej USA w Europie i amerykańskiego przemysłu obronnego zaopatrującego armie krajów NATO w najbardziej zaawansowane systemy broni.

Częściowo to się powiodło. Ale epidemia koronawirusa sprawiła, że nawet ostrożne plany zwiększania nakładów obronnych w NATO będą z pewnością redukowane i nadzieje USA na rozwój „biznesu wojskowego” w Europie zostały przekreślone. Można zakładać, że te czynniki przyspieszyły decyzję prezydenta Trumpa o redukcji obecności wojskowej w Europie, a praktycznie w Niemczech.

Dochodzi do tego kampania prezydencka, w której ramach Donald Trump będzie musiał wykazać się jakimiś sukcesami swojej prezydentury – także na polu międzynarodowym. Piwot ku Azji nie wywołuje kontrowersji, bo wszyscy w USA zgadzają się, że rywalizacja z Chinami staje się priorytetem strategicznym. Wycofanie wojsk z Europy może być propagandowo interpretowane także jako możliwe dzięki wywalczeniu przez Trumpa dotychczasowego zwiększenia nakładów europejskich. Częściowe przesunięcie wojsk do Polski może pomóc zyskać dodatkowe głosy Polonii. Decyzja ta uruchamia zatem kilka opcji ewentualnych politycznych zysków w czasie kampanii wyborczej.

 

Ryzyka polityczne i strategiczne

Niezależnie od różnych przesłanek, powodów i impulsów decyzji prezydenta Trumpa, najważniejsze jednak pozostaną praktyczne jej skutki dla bezpieczeństwa międzynarodowego, przede wszystkim w Europie. A niosą one z sobą poważne ryzyka, tak w wymiarze politycznym, jak i strategicznym.

Ryzyka polityczne wynikają zwłaszcza ze sposobu podjęcia i zakomunikowania zamiaru. Z reakcji państw NATO wynika, że nie było to konsultowane i dowiedziały się o tym z mediów. To pogarsza i tak już nadszarpnięte wzajemne zaufanie na linii USA-Europa i osłabia transatlantycki filar siły NATO oraz szkodzi ogólnej jedności sojuszu. A jak wiadomo, są to najważniejsze wartości (zasoby) polityczne i strategiczne NATO.

Treść decyzji polegająca na przesunięciu części wojsk z Niemiec do Polski i innych krajów wprowadzi rozdźwięki polityczne w łonie państw europejskich, także naruszając jedność sojuszu. Tworzy wrażenie, że USA jednych karzą (gorszych), drugich nagradzają (lepszych) wedle własnych interesów. Jednostronne, nieuzgodnione zabieranie jednym i dawanie innym to metoda „dziel i rządź”, która nie powinna być stosowana w relacjach sojuszniczych. Nieuzgodnione w ramach NATO przesunięcie wojsk na wschód wywoła ponadto znowu spory i dyskusje w kontekście Rosji.

Z punktu widzenia strategicznego najważniejsze konsekwencje wywołuje fakt redukcji amerykańskiej obecności w Europie. To nie jest dobry ruch dla NATO. Im mniej Amerykanów w Europie, tym NATO jako sojusz transatlantycki słabsze. Tym bardziej że z tą decyzją nie są jednocześnie zapowiedziane jakieś inne formy strategicznej rekompensaty owej redukcji. Pojawiają się także opinie w samych Stanach Zjednoczonych, że zamiar taki jest ryzykowny, a nawet przeciwskuteczny z punktu widzenia interesów amerykańskich, z uwagi na znaczenie, jakie dla USA ma mocna obecność w Europie konieczna do wiarygodnego powstrzymywania neozimnowojennej presji rosyjskiej i operowania na Bliskim Wschodzie.

Jedynym strategicznym plusem tej decyzji jest wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej na wschodniej flance, w tym w Polsce. Ważny jest oczywiście skład tego zgrupowania, które przesunięte byłoby na wschód. Wypada wierzyć, że amerykańscy planiści wojskowi skierują do Polski wzmocnienia sztabowe oraz siły wsparcia bojowego (np. rozpoznawcze, przeciwlotnicze, przeciwrakietowe…), pozostawiając w Niemczech bazę logistyczną w stanie zdolnym do zabezpieczenia manewru strategicznego z kontynentu amerykańskiego na europejski teatr wojny.

Nie treść, a forma

Rozdźwięki międzysojusznicze z NATO przeniosą się niewątpliwie także do UE. Może to mieć kolejne negatywne skutki zwłaszcza dla Polski, która jest kluczowym obszarem strategicznym na wschodniej flance, a już dzisiaj ma bardzo osłabioną pozycję w Unii. Z drugiej strony jednak, pogorszenie zaufania Europejczyków do USA może skutkować dodatkowym impulsem do wzmacniania Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony UE. Tym bardziej że wraz z oddalaniem się USA od Europy wzrasta neozimnowojenna presja Rosji na Europę.

Rosja będzie chyba największym beneficjentem tej decyzji Donalda Trumpa: jedność NATO (największa siła sojuszu w stosunku do Rosji) zostaje ponownie naruszona, wielkość kontyngentu amerykańskiego w Europie zmniejszona. A Rosja nie tylko nie zamierza ustąpić pola, ale akurat teraz podjęła decyzję o dodatkowym wzmocnieniu o jedną dywizję pancerną swojej armii pancernej na zachodnim kierunku strategicznym.

Decyzja Donalda Trumpa o redukcji i redyslokacji amerykańskich wojsk w Europie wnosi sporo ryzyk do bezpieczeństwa euroatlantyckiego, a nawet szerzej, jako że nieuchronnym punktem odniesienia tej decyzji są także Chiny. Z jednej strony może to być dla nich niepokojący sygnał możliwego zwiększania w praktyce amerykańskiego zaangażowania w Azji. Z drugiej zaś, osłabienie więzi transatlantyckich i siły wsparcia dla USA ze strony sojuszników europejskich w grze globalnej może przynieść korzyści dla Chin. Gdy dodamy do tego widoczną coraz bardziej chińską ekspansję w Europie, to słabsza obecność USA w tym regionie może stwarzać dodatkowe szanse dla Chin.

Jak widać, w analizowanym zamiarze prezydenta Trumpa nie tyle istotna jest jego treść, czyli sama redukcja i redyslokacja wojsk, co forma, czyli sposób jego jednostronnego podjęcia wywołujący zamieszanie i rozdźwięki w NATO. Problemem podstawowym bowiem nie jest kilka tysięcy żołnierzy amerykańskich mniej lub więcej w Europie, ale kwestia wiarygodności i wzajemnego zaufania w relacjach transatlantyckich. Dla bezpieczeństwa Polski to kwestia najważniejsza. W rozmowach z Amerykanami warto też pamiętać o argumencie, że relacje te nabierają nowego i coraz większego znaczenia także dla USA w warunkach ich wielkomocarstwowej rywalizacji zarówno z Rosją, jak i z Chinami.

Autor jest generałem brygady Wojska Polskiego w stanie spoczynku, profesorem nauk wojskowych.

Z pewnością jednym ze złożonych i trudnych dla prezydenta Andrzeja Dudy problemów strategicznych podczas jego spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem będzie kwestia wycofania wojsk amerykańskich z Europy, z ewentualnym przesunięciem ich części z Niemiec do Polski. Warto więc przyjrzeć się temu problemowi nieco bliżej.

Wyzwanie dla Ameryki

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Mniej czy więcej Zachodu? W Polsce musimy przemyśleć naszą własną rolę