Nie opadły jeszcze emocje wokół miliardowej (dokładnie: 1 127 258,5 tys. zł) dotacji z budżetu państwa dla Telewizji Polskiej, zwanej dla niepoznaki rekompensatą, gdy bez wielkiego rozgłosu zarząd TVP zapowiedział, że w przyszłym roku spodziewa się sumy jeszcze dużo większej. Przyjęte w końcu ubiegłego roku przepisy wprowadzają nowy sposób rozliczania mediów publicznych z realizacji zadań związanych z ich misją. To „karta powinności” – swego rodzaju porozumienie zawierane na pięć lat pomiędzy Krajową Radą Radiofonii i Telewizji a TVP, Polskim Radiem i regionalnymi spółkami radiowymi. Pierwsza karta obowiązywać ma od przyszłego roku, więc zgodnie z zapisanymi w ustawie terminami spółki złożyły właśnie swoje projekty, a KRRiT rozpoczęła trwające miesiąc konsultacje.
Porozumienie określać ma z jednej strony szczegółowy zakres powinności wynikających z misji publicznej, z drugiej zaś wskazywać sposoby finansowania tych zadań w okresie kolejnych pięciu lat kalendarzowych. Jak słusznie zapisano w uzasadnieniu ustawy, nadawcy publiczni, planując swoje działania, powinni wiedzieć, jakie są realne możliwości ich sfinansowania – w przeciwnym razie planistyczny wymiar kart powinności pozostanie w praktyce fikcją.
Przedstawiając projekt karty powinności, TVP nie zauważyła chyba słów „realne możliwości” i zaplanowała już na przyszły rok budżet zamykający się kwotą 2,6 mld zł, w tym przychody ze środków publicznych w wysokości 1,8 mld zł. Skąd ta liczba? Uzasadniono to krótko i jasno, stwierdzając, że nieefektywność obecnego systemu finansowania „nie może trwać wiecznie”. A skoro nie może trwać wiecznie, to dlaczego nie miałaby się zakończyć jeszcze w tym roku?
KRRiT jako organ państwowy nie może jednak podjąć zobowiązań finansowych na gigantyczną kwotę tylko w oparciu o głębokie przekonanie, że skoro coś „nie może trwać wiecznie”, to może się zmienić już od przyszłego roku. Od lat przychody z abonamentu, jakie trafiają do TVP, nie przekraczają 400 mln zł. Ustawa o „rekompensacie” dotyczy tylko bieżącego roku. Zarząd TVP jest zapewne głęboko przekonany, że jeśli telewizja pomoże PiS wygrać wybory, to PiS zadba o jej potrzeby przed kolejnymi wyborami i dorzuci tym razem w przyszłym roku nie miliard, ale półtora. KRRiT podejmując uchwałę o podpisaniu porozumienia nie może jednak opierać się na głębokim przekonaniu, że na pewno będzie dobrze.
Przewodniczący KRRiT, a to on jest organem państwowym, nie może podejmować zobowiązań finansowych bez odpowiedniej podstawy prawnej. To zasada nienaruszalna. Planistyczna fikcja nie może zyskać urzędowej pieczęci.