Branża tytoniowa i handel są mocno zestresowane pracą polskiego ustawodawcy. 20 maja ma zostać wdrożony system śledzenia każdej paczki od wyjazdu z fabryki przez wszystkich pośredników aż do kiosku, gdzie klienci kupują papierosy, nazywany potocznie track and trace. Na razie nie ma nawet ustawy – utknęła w Senacie. Nie ma ustawy – nie ma więc rozporządzenia, nie ma też działającego systemu informatycznego, do którego musi się zarejestrować ok. 100 tysięcy podmiotów, od fabryk, przez hurtownie. Największy problem mają eksporterzy, bo 80 proc. papierosów z Polski trafia do palaczy w całej Unii Europejskiej.
Czytaj także: Szara strefa na rynku tytoniowym kurczy się, ale nielegalne papierosy wciąż łatwo kupić
Napięty kalendarz
Nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze, to terminy są szalenie napięte. Projekt nowelizacji ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych czekał w Rządowym Centrum Legislacyjnym od kwietnia ubiegłego roku. Celem ustawy jest włączenie Polski do unijnego systemu śledzenia ruchu wyrobów tytoniowych, w skrócie – ograniczenie szarej strefy w handlu papierosami. Jest o co walczyć, bo aż 80 proc. ceny paczki papierosów w kiosku to różnego rodzaju podatki.
Niedawno sprawy nagle nabrały tempa – Rada Ministrów akceptowała ustawę 20 lutego 2019 r., dwa dni później przeszła ona przez Sejm. Ale do Senatu trafi dopiero 20 marca. Następnie prezydent Andrzej Duda będzie miał 21 dni na jej podpisanie – a to byłby już 11 kwietnia. Ale jeśli w Senacie zostaną zgłoszone poprawki do ustawy, to projekt ponownie trafi do Sejmu.