Z wielkim zdziwieniem przyjęto w PiS poniedziałkowe wystąpienie europosła tej partii Kazimierza Michała Ujazdowskiego. W wywiadzie dla RMF FM wezwał pośrednio rząd do opublikowania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego kwestionującego grudniową nowelizację autorstwa partii rządzącej. Ujazdowski przekonuje, że jeśli rząd tego nie zrobi, będziemy mieli do czynienia z „rozdartym porządkiem prawnym", który uniemożliwia jakikolwiek kompromis.
Podnieść skarb z ziemi
Takie słowa w ustach byłego ministra w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a niedawno pretendenta do fotela szefa MSZ, musiały wywołać konsternację zarówno w siedzibie partii, jak i w Kancelarii Premiera. Publikacja orzeczenia nieuznawanego przez rząd Beaty Szydło oznaczałaby nie tylko polityczny blamaż, ale dałaby zielone światło Trybunałowi do kwestionowania sztandarowych ustaw PiS. A na powstrzymanie „dobrej zmiany" partia rządząca nie może sobie pozwolić.
Ujazdowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą" tłumaczy, że jego intencją nie jest wewnętrzna wolta w PiS, lecz przezwyciężenie kryzysu politycznego. I choć – jak przyznaje – nie uzyskał dla swych działań aprobaty Jarosława Kaczyńskiego, to tłumaczy, że „są takie momenty, w których trzeba podnieść z ziemi skarb w postaci dobra RP upuszczony w konflikcie i powiedzieć, na czym on polega".
– Stąd właśnie moja zachęta do publikacji orzeczenia Trybunału. To tylko jeden z elementów potrzebnego porozumienia, na które składa się także powstanie nowej ustawy o TK pod auspicjami prezydenta Andrzeja Dudy i neutralnych politycznie prawników, uregulowanie statusu sześciu wybranych sędziów oraz przyjęcie deklaracji o nieprzenoszeniu konfliktu wewnętrznego na forum europejskie – mówi nam Ujazdowski.
I dodaje: – Kluczowe jest doprowadzenie do rozmów opozycji z rządem bez stawiania jakichkolwiek warunków. To wymaga ustępstw z obu stron, co, niestety, będzie bardzo trudne.