Rzeczpospolita: Liderzy Światowego Kongresu Żydów apelują o zażegnanie kryzysu na linii Polska–Izrael. Czy Polska powinna pójść tym śladem i wyciągnąć rękę do Izraela?
Władysław T. Bartoszewski: Oczywiście, że tak. Konflikt z Izraelem nie jest w naszym interesie narodowym. Można, rzecz jasna, wyjaśnić pewne kwestie historyczne, i nie musimy się tutaj w każdym detalu zgadzać, ale podstawą do dyskusji jest pewien konsensus.
Warto przypomnieć, że miesiąc temu prof. Mosze Arens, były minister spraw zagranicznych i minister obrony Izraela, a przy tym przyjaciel i mentor premiera Netanjahu, twardo stwierdził, że Polskie Państwo Podziemne – a w związku z tym Polska – było jedynym krajem, który usiłował pomóc Żydom w getcie; że żadnych starań nie podjęła Anglia, USA, ZSRR ani pozostałe kraje. To bardzo ważny głos.
Zawsze można się porozumieć. Tym bardziej że ogólna ocena nowelizacji ustawy o IPN jest zła. Trzeba ją uszczegółowić i nie kryminalizować dyskusji historycznej. Wiem, że politykom trudno jest przyznać, że coś poszło nie tak, ale ta nowelizacja jest wizerunkową katastrofą.
Ze strony Izraela padły jednak niezgodne z prawdą oskarżenia, m.in. o współudział Polski w Holokauście czy szmalcownictwo na szeroką skalę.