W bitwach zdarzają się takie momenty, gdy wyczerpane strony dają sobie czas na zebranie rannych i poległych, przegrupowanie sił i uzupełnienie zapasów. Taki moment w covidowej bitwie nastąpił w letnich miesiącach. Wirus mniej dawał się we znaki, gospodarka ruszyła z kopyta, a obywatele tłumnie wybrali się na wakacje. Przestrogi, aby zachowywać ostrożność, bo wkrótce może uderzyć w nas kolejna fala pandemii, wpadały jednym uchem, a wylatywały drugim.
W samouspokojenie popadł też rząd. Zajęty wielotygodniowymi rekonstrukcyjnymi roszadami, przegapił ważny moment pandemii. Dziś widać, że może to mieć bardzo poważne skutki.
Trwająca od marca zaraza przetestowała nawyki społeczne i system walki z epidemią. Pokazała, w którym miejscu jest słaby i gdzie w okresie wzmożonego wzrostu zakażeń może być niewydolny. Kiedy pierwsza fala pandemii minęła i zwycięsko otrąbiono koniec lockdownu, nie wyciągnięto wniosków, aby zdiagnozować sytuację i przygotować się na uderzenie drugiej fali, mimo alarmów ze strony lekarzy. Dziś liczba zakażonych lawinowo rośnie i aż strach pomyśleć, co będzie, jeśli pandemia nadal będzie się rozwijać w tym tempie.
System walki z koronawirusem opiera się na kilku elementach: społecznej odpowiedzialności, inspekcji sanitarnej, szpitalach i personelu medycznym, itd. Dziś okazuje się, że choć od początku pandemii minęło już pół roku, sanepid wciąż jest niewydolny, co więcej, zlikwidowano jego część „mundurową", która nadzorowała tysiące komend różnych służb. Do inspekcji sanitarnej nie tylko nie można się dodzwonić, ale ze względu na słabości kadrowe ona sama ma problem z weryfikacją zgłoszeń o zakażeniach i osobach, które miały kontakt z zakażonymi. To bulwersująca sytuacja, o której pisaliśmy w czwartkowej „Rzeczpospolitej". Niestety, prowadzi do tego, że jeżeli pandemia będzie się rozwijać, osoby z grupy ryzyka znajdą się poza systemem kontroli sanitarnej.
Dlaczego nie wzmocniono jej kadrowo i organizacyjnie, przygotowując ją na drugie uderzenie zarazy? Z tym pytaniem powinien się zmierzyć resort zdrowia. Szkoda