Tęsknota za surową polityką karną to zawsze i wszędzie wysokooktanowe paliwo polityczne, na którym wielu burmistrzów, ministrów i prezydentów z całego świata zajechało daleko. Dużo łatwiej przekonać wyborców, że są bezpieczni, gdy przestępcy będą surowo karani.
Czytaj także: Ziobro: do więzienia nawet na 100 lat
Dziesięć razy sfałszowałeś fakturę? Grozi ci nie do 5 lat więzienia, jak byłoby dziś, ale 10 razy po 5 lat, czyli 50 lat. Brzmi szokująco, nawet na trzeci rzut oka, bo to kara surowsza niż wyroki za najcięższe zbrodnie. Takie rozwiązanie można uznać jednak za sprawiedliwe, bo pozwala napiętnować każde przestępstwo z osobna. Ma wartość edukacyjną, bo każdy łatwiej pojmie, że za dziesięć przestępstw dostało się dziesięć osobnych kar, a wykonanie drugiej zacznie się po odbyciu pierwszej. Kara izolacyjna odstrasza, co na dłuższą metę wpływa na poziom przestępczości. Więc pozytywy są i warto coś zrobić, by nie przepadły w legislacyjnej burzy.
Ale nie łudźmy się, nawet najsurowsze kary nigdy nie zlikwidują półświatka zawodowych przestępców, ani w ogóle zjawiska naruszania prawa. Gdyby było inaczej, to w czasie obowiązywania kary śmierci za najcięższe zbrodnie nikt by ich nie popełniał, ze strachu przed utratą życia na mocy wyroku sądu. Niestety, to tak nie działa, czego żadna kara nie zmieni. Nawet 100 czy 200 lat za kilka czy kilkanaście zbrodni.
Dużo ważniejsze jest, by orzeczone kary w ogóle móc wykonać. Mamy w polskich więzieniach ponad 80 tysięcy miejsc. Wypełnienie cel utrzymuje się na poziomie ponad 90 procent. Zakłady karne nie są z gumy i kiedy zaczniemy stosować zasadę sumowania kar, miejsc szybko zabraknie. Nawet stosując zasadę, że aby warunkowo wyjść na wolność, trzeba odbyć połowę z sumy zasądzonych kar. W krajach anglosaskich czy Hiszpanii, która też stosuje taki system, o warunkowe zwolnienie jest jednak łatwiej.