Ogłoszony tuż przed Wielkanocą Roku Pańskiego 2021 lockdown, choć ogólnonarodowy i ścisły, nie zatrzasnął przed wiernymi bram kościołów. Przerwanie transmisji wirusa, powiada rząd, który na Boże Narodzenie beztrosko sprowadził do Polski jego nową i bardziej zakaźną odmianę, wymaga od obywateli zdwojenia wyrzeczeń. Odłóżmy zatem spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Zaniechajmy rozrywek i przyjemności. Nie podróżujmy, nie dbajmy o ciało w klubach fitness ani o ducha w placówkach kultury. Porzućmy strzyżenie włosów i pielęgnację paznokci. Praca (dla wybranych) i nauka (dla wszystkich) mają być zdalne. Ale udział we mszy świętej? O, to już inna bajka: tu Internet działa zdecydowanie gorzej, za to fizyczna czasoprzestrzeń ulega magicznemu zagięciu.
„Trudno rozważać, żeby w naszej tradycji kulturowej – orzeka minister zdrowia – święta odbyły się bez wizyty w kościele". Dla zapewnienia bezpieczeństwa wystarczy zwiększenie dystansu i przestrzeganie zasad sanitarnych. Jedna osoba na 20 metrów kwadratowych i pif-paf, po wirusie. Wprawdzie policja, jak wyjaśnia komendant główny, nie ma „zwyczaju kontroli doraźnych w świątyniach", liczy jednak na „odpowiedzialność duchownych i wiernych". Wiadomo przecież, że przyodziana w koronkową maskę Kaja Godek nie wkradnie się do kościoła przez zakrystię. Albo że w pierwszy dzień lockdownu krakowska parafia, której poprzedni proboszcz zmarł jesienią na COVID-19, nie urządzi ceremonii bierzmowania dla ponad setki licealistów z rodzinami i gośćmi. Zresztą, o czym nauczają hierarchowie i teolodzy, „Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów", dłonie kapłanów są „konsekrowane" i „umyte w sensie nadprzyrodzonym", a już w ogóle „nonsensem jest w okresie epidemii zamykanie źródła uzdrowień duchowych i fizycznych".
„Pozostawienie otwartych kościołów jest rzeczą niezwykle ważną – apeluje przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – bo człowiek jest nie tylko ciałem, ale także duszą". Uchylając się od sporu o problem psychofizyczny, chciałbym mimo to rzucić nieco światła na kwestię właściwej troski o ciało i duszę. Kto mianowicie i w jaki sposób powinien o nie w sytuacji epidemicznej zadbać? Z odpowiedzią spieszy John Locke, sławny angielski filozof, który problematyce stosunków między państwem a kościołem poświęcił m.in. Szkic o tolerancji (1667) i List o tolerancji (1685). Wolno nam pominąć polityczno-religijne konflikty epoki, które pchnęły go do napisania obu traktatów; ta bowiem część jego rozważań, która odnosi się do zajmującego nas przypadku, jest aktualna także dziś.
Locke postrzega relacje między państwem a kościołem przede wszystkim (choć nie tylko) z perspektywy męża stanu odpowiedzialnego za ochronę doczesnych dóbr obywateli (tak, panie premierze). Zasięg i granice wolności religijnej, którą uznaje za rzecz o kapitalnym znaczeniu, bada z punktu widzenia zadań państwa polegających na zachowaniu naszego życia, wolności, zdrowia i majątku. Rząd ma dla ochrony tych dóbr ustanowić obowiązujące wszystkich (także członków i władze kościoła) prawo, a następnie używając sankcji karnej zapewnić jego przestrzeganie: kto atakuje dobra cudze, musi się liczyć z przymusową utratą części dóbr własnych. Do kompetencji państwa nie należy natomiast autorytatywna troska o zbawienie duszy, czyli narzucanie obywatelom konkretnego wyznania (zresztą szczerej, wewnętrznej wiary nie da się wymusić siłą). Wolny wybór tej czy innej konfesji jest prywatną sprawą każdego człowieka i może się wiązać z dobrowolnym przystąpieniem do któregoś z kościołów. Stowarzyszenie religijne istnieje po to, aby umożliwiać swoim członkom sprawowanie publicznego kultu, który w ich mniemaniu podoba się Bogu i skutecznie prowadzi do życia wiecznego.
Ten wyraźny rozdział celów, zadań i sfer działania państwa i kościoła nie może być jednak rozłączny, czyli prowadzić do całkowitej niezależności obu instytucji. Kościół działa bowiem na terenie państwa i z tego tytułu podlega jego cywilnej jurysdykcji. Nie jest zatem tak, jak utrzymuje cytowany wyżej specjalista od nadprzyrodzonej higieny rąk, że na mocy konkordatu kościół katolicki cieszy się w Polsce eksterytorialnym immunitetem i podlega jedynie Stolicy Apostolskiej. Władza państwa, wyjaśnia Locke, rozciąga się na wszystkie świeckie poczynania członków i władz kościoła. Natomiast spekulatywne poglądy religijne (np. wiara w przeistoczenie) i wynikające z nich zachowania związane z uprawieniem kultu religijnego (msza święta) powinny się cieszyć niczym nieskrępowaną tolerancją, ponieważ – uwaga – na ogół nie zakłócają porządku publicznego i nie szkodzą wspólnemu dobru. Państwo nie ma tedy prawa zakazać żadnemu kościołowi świętych obrzędów ani kultu – prócz jednej tylko, wyjątkowej sytuacji. Otóż, kiedy wykonywanie kultu istotnie zagraża bieżącym interesom całej społeczności, wówczas państwo nie tylko może, ale wręcz musi wprowadzić stosowne restrykcje.