Wtedy pojawiło się pierwsze referendum, które nie wiadomo kiedy się zakończyło, ponieważ nie zostaliśmy o tym nawet powiadomieni. I wtedy w marcu 2018 r. ogłoszone zostało drugie referendum. Naszym zdaniem zostało ono z różnych przyczyn przeprowadzone w sposób naruszający prawo. Zaskarżyliśmy to referendum do sądu, a rozprawa została wyznaczona na 20 listopada. Wystąpiliśmy do sądu o zabezpieczenie, które otrzymaliśmy w ostatnim momencie. Mimo to związki nieustannie mówiły, że strajk się odbędzie, przez co LOT poniósł konkretne straty finansowe.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że będzie organizowany kolejny strajk, ponownie wystąpiliśmy o zabezpieczenie sądowe, które otrzymaliśmy 23 września. Działa ono do 20 listopada, czyli istnieje ważny zakaz sądowy, a więc obecny strajk jest nielegalny. Aby mógł być legalny, powinno się odbyć kolejne referendum, którego nie było. Przy tym nie zwolniliśmy Moniki Żelazik z art. 52., ale za nawoływanie w mediach społecznościowych do przynoszenia butelek z benzyną i granatów, i co tam jeszcze po dziadkach zostało. W linii lotniczej jest to nie do zaakceptowania.
Wykradł pan tego maila?
To nieprawda. Otrzymałem go od jednego z pracowników LOT-u zaniepokojonego sytuacją w spółce.
A co pan zrobi, kiedy mimo wszystko sąd przywróci Monikę Żelazik do pracy?
Jeśli sąd tak zdecyduje, postąpię zgodnie z prawem. Mam jednak nadzieję, że sąd zwróci uwagę, że Monika Żelazik mimo sądowego zabezpieczenia strajk zorganizowała. Przy tym oszukuje i manipuluje ludźmi przekonując ich, że strajk jest legalny i nic im nie grozi. To jest oszustwo.