Mazowsze jest przykładem jak łatwy (lub utrudniony) jest dostęp do kolei i przewozów autobusowych. W Warszawie w i najbliższych gminach z transportu publicznego korzysta większość mieszkańców – ponad 80 proc., jednak w regionie – poza stolicą i jej najbliższymi okolicami – tylko 43 proc. To najmniej w Polsce.
Czytaj więcej
W dojazdach do pracy korzystamy z samochodu częściej niż większość Europejczyków, chętniej niż inni jeździmy nim na urlopy. Polacy przywiązali się do auta przez słabo rozwinięty transport publiczny.
GUS podał właśnie dane o tym, jak podróżowaliśmy komunikacja publiczną w ostatnich 12 miesiącach. Najczęściej i najwięcej osób przemieszcza się dzięki niej w największych miastach (500 tys. lub więcej mieszkańców) – ponad 90 proc. Najrzadziej robią to mieszkańcy małych miasteczek i terenów wiejskich – 43 proc. Liczba osób korzystających z transportu publicznego do podróżowania zmniejsza się wraz z wielkością miejscowości. Tam, gdzie na wsi jest mała gęstość zaludnienia, z autobusu czy pociągu korzysta zaledwie 36 proc. mieszkańców.
W jakich regionach najczęściej podróżujemy autobusami i koleją?
Na Dolnym Śląsku z transportu publicznego korzystało prawie 70 proc. gospodarstw domowych, na Pomorzu – ok. 68 proc., a na Śląsku – 66 proc. Tylko nieznacznie mniej w Małopolsce. Ale tylko 44 proc. w woj. lubuskim, 45 proc. – wielkopolskim i po ok 46 proc. w świętokrzyskim i opolskim.
Prawie co czwarte gospodarstwo domowe w Polsce oceniło, iż koszty transportu publicznego stanowiły dla jego członków „odczuwalne obciążenie finansowe”. Ale w tej średniej dla kraju kryje się ponad 43 proc. respondentów na Podkarpaciu i 34 proc. w woj. świętokrzyskim oraz 16,5 proc. w regionie stołecznym warszawskim, 19 proc. na Warmii i na Mazurach czy na Dolnym Śląsku. Gdy GUS popatrzył na wielkość miejscowości, w których mieszkają ankietowani, to zależność jest podobna jak w przypadku korzystania z publicznej komunikacji: im mniejsza miejscowość, tym więcej osób przyznaje, że ceny biletów są znaczące dla ich portfela. Twierdzi tak od 17 proc. respondentów w wielkich miastach do 35 proc. na wsiach.