Bielecki: Prezydent nie wytrzymał

To była ostatnia okrągła rocznica wyzwolenia Auschwitz, której dożyła znacząca liczba świadków. Oni powinni być jej bohaterami. Nie do końca się to udało.

Publikacja: 27.01.2020 18:57

Bielecki: Prezydent nie wytrzymał

Foto: AFP

W miniony czwartek ledwie 30 uratowanych z Zagłady zaproszono na uroczystości w jerozolimskim Yad Vashem. Pozostałe 770 miejsc przypadło politykom. W poniedziałek w Auschwitz świadków Shoah było siedem razy więcej. Miejsca starczyłoby dla tysięcy innych, ale do naszych czasów dożyło ich niewielu.

– Prawda o Holokauście nie może umrzeć. Nie ustaniemy w wysiłkach, aby świat nie zapomniał o tej zbrodni – napisał do przedstawicieli przeszło 60 krajów przybyłych do Auschwitz Andrzej Duda.

Być może zachęcony taką postawą prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier przed odlotem do Polski spotkał się z trzema byłymi więźniami. A Mark Rutte, jako pierwszy premier Niderlandów, wyraził skruchę z powodu udziału władz kraju w deportacji do obozów Zagłady trzech czwartych żydowskiej ludności królestwa. Do Auschwitz zdecydowały się przyjechać głowy państw, których reżimy kolaborowały w czasie wojny z Niemcami w przeprowadzeniu Zagłady, takich jak: Litwa, Słowacja, Węgry czy Belgia.

Od „Los Angeles Times" po „El Pais" w światowych mediach pojawiły się rozmowy z tymi, którzy przeżyli. Ich przesłanie było jasne: tego, co przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder nazywa „zenitem zła", dokonali Niemcy. Polska, która, zdawało się, postanowiła nie odpowiadać na prowokacyjne fałszowanie historii przez Władimira Putin, odnosiła więc wyjątkowy sukces.

– Nie chcemy kupczyć historią. Nic nie zastąpi obchodów w miejscu, gdzie dokonała się ta zbrodnia, w Auschwitz – mówił, wyraźnie usprawiedliwiając uroczystości z ubiegłego tygodnia prezydent Izraela Reuven Riwlin.

Ale z ust izraelskiego przywódcy padły też słowa, które powinien był wypowiedzieć Andrzej Duda. To był moment, gdy Riwlin mówił o „zbyt małej liczbie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata", aby mogli powstrzymać Zagładę tak w Polsce, jak i w innych krajach Europy.

Niestety, polski prezydent nie zdobył się na choćby kilka, ale jakże ważnych słów o tych Polakach, którzy wydawali na śmierć swoich żydowskich sąsiadów. Duda apelował o historyczną prawdę, ale sam nie do końca się jej trzymał. Wolał patentyczną wizję nieskazitelnego narodu, który walczył na wszystkich frontach drugiej wojny. W tej retoryce Dudę pobił tylko prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński, który, zapominając jak wielu Ukraińców obsługiwało obozy Zagłady od Treblinki po Sobibór, mówił wyłącznie o ukraińskich wyzwolicielach Auschwitz i ukraińskich ofiarach nazistów.

W Yad Vashem premier Beniamin Netanjahu podporządkował pamięć o Zagładzie bieżącej polityce: nadchodzącym wyborom parlamentarnym i zapewnieniu bezpieczeństwa kraju od strony Syrii i Iranu. Dlatego uroczystość przekształciła się w hołd dla Putina. Andrzej Duda, który słusznie nie chciał w tym brać udziału, w Auschwitz w żadnej mierze nie posunął się tak daleko. Ale jednak i on o polityce, a w szczególności o wyborcach Konfederacji, od których może zależeć jego reelekcja, nie zapomniał. Szkoda, to był moment, aby wzbić się znacznie wyżej.

Komentarze
Thomas Rose nowym ambasadorem USA. Polska pokocha Beniamina Netanjahu?
Komentarze
Estera Flieger: Konfederacja nową lewicą
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Andrzej Duda wsparł Krzysztofa Stanowskiego? Niejasne sygnały prezydenta
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Ping-pong i zamach stanu, czyli niebezpieczna gra w dwie Polski
Komentarze
Marek Kozubal: Dlaczego Mariusz Błaszczak powinien stanąć przed sądem