Thomas Rose, konserwatywny publicysta i biznesmen, którego Donald Trump właśnie mianował swoim przedstawicielem w Warszawie, nie zamierza owijać sprawy w bawełnę. 9 stycznia pisał o „rozłamie w stosunkach USA i Polski”, jeżeli Polska utrzymałaby zamiar aresztowania Beniamina Netanjahu, gdyby pojawił się na 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz dwa tygodnie później.
Sprawa zaczęła się od ujawnienia 20 grudnia przez „Rzeczpospolitą”, że nasz kraj zamierza stosować się do stanowiska Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTK), który domaga się postawienia Netanjahu przed wymiarem sprawiedliwości za pacyfikację Strefy Gazy. Zdaniem źródeł palestyńskich życie straciło w tej operacji 47 tys. osób. Rozumowanie MSZ było jasne: jeżeli chcemy, aby któregoś dnia za popełnione zbrodnie został osądzony Putin, musimy stosować się do zaleceń MTK także wobec Netanjahu.