Z dużej chmury mały deszcz. Tak w dużym skrócie można opisać piątkowe wydarzenia na rynku walutowy. Inwestorzy czekali przede wszystkim na dane z amerykańskiego rynku pracy, które miały się przełożyć na większą rynkową zmienność. Tak się jednak nie stało, a wszystko dlatego, że miały one mieszany wydźwięk.
Czytaj więcej
Amerykańska Federacja Pracowników Rządowych pozwała administrację Donalda Trumpa do sądu federalnego w Waszyngtonie w proteście przeciwko masowym zwolnieniom pracowników federalnej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Do pozwu przyłączyło się również Amerykańskie Stowarzyszenie Służby Zagranicznej.
– Z jednej strony główny odczyt, czyli dane o zmianie zatrudnienia, wypadł słabo, znacząco poniżej oczekiwań. Z drugiej strony mamy wyraźną rewizję w górę danych za grudzień, spadek stopy bezrobocia i wyższe płace. Wyższe płace wynikają z lekkiego spadku przepracowanych godzin. Bardzo pozytywnie z perspektywy całego rynku wypada mniejsza rewizja zatrudnienia na 2024 – wskazują analitycy XTB.
Rozgrywanie złotego
To też spowodowało, że główna para walutowa EUR/USD miała problem z obraniem kierunku w piątek i w drugiej części dnia pozostawała poniżej poziomu 1,04. To też determinowało ruchy złotego. Za euro płacono po południu 4,19 zł, a dolar był wyceniany na 4,04 zł.
– Para EUR/PLN nie wróciła dzisiaj ponad poziom 4,1950, jaki był naruszony wczoraj. Dane z USA nie wpłynęły znacząco na EUR/USD. Na złotym rynek zatem dalej gra nastrojem globalnym, wysokimi stopami procentowymi w Polsce, oraz spekulacjami wokół Ukrainy. Rynek nie zważa na to, że spekulacje, które ostatnio się pojawiają (plan pokojowy już za tydzień), mogą nie do końca być prawdziwe – zwraca uwagę Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ. Cały tydzień nasza waluta może jednak zaliczyć do udanych, a trzeba pamiętać, że jeszcze w poniedziałek na rynkach gościł strach, który był napędzany informacjami o cłach, które ogłosił Donald Trump.