Media przez kilka tygodni ekscytowały się tajnym raportem ZUS, który wreszcie został ujawniony. Wynika z niego, że osoby na samozatrudnieniu będą klepały biedę na emeryturze. Czy to jest zaskakujące?
Zupełnie nie. Osoby, które przez dłuższy czas były samozatrudnione, już dzisiaj mają niższe emerytury niż przeciętne. To jest prosta konsekwencja faktu, że osoby na samozatrudnieniu w znakomitej większości, ponad 99 proc., płacą składki od najniższej podstawy, czyli 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
Obecny system emerytalny funkcjonuje następująco – ile sobie odłożymy na rachunku ZUS, tyle później, na starość, wypłacimy. Skąd zatem to nagłe zaskoczenie prognozowanymi niskimi świadczeniami ludzi na umowach cywilno prawnych?
Wydaje mi się, że to wynika z połączenia dwóch rzeczy. Po pierwsze, ich składki są relatywnie niskie w stosunku do osób pracujących na etatach. Tymczasem mamy szereg osób, które tylko formalnie są samozatrudnione, bo robią to, co pracownicy na etatach, a ich samozatrudnienie jest często konsekwencją tego, że pracodawcy lub oni próbują obniżyć koszty pracy. W efekcie płacą niższe składki na ZUS, nie uświadamiając sobie konsekwencji, czyli mniejszych emerytur.
Po drugie, w systemie emerytalnym, który funkcjonował do 1999 roku, a emerytury z niego nadal są wypłacane, świadczenia były wyższe, niż wynikało to z wpłaconych składek. Ale mieliśmy wtedy dużo korzystniejszą sytuację demograficzną, dlatego było to możliwe. Ze względu na starzenie się ludności Polski w wyniku reformy w 1999 roku system emerytalny zaczął być zbilansowany, tak by nie stracił stabilności finansowej. Wprowadzono związek pomiędzy składkami i świadczeniami, czego skutkiem jest spadek relacji emerytur do wynagrodzeń.
W 1999 roku, kiedy wprowadzono nowe zasady emerytalne, to chyba jeszcze tak źle z demografią u nas nie było?
Było już gorzej. Dzietność w Polsce zaczęła spadać już na początku lat 90. W 1999 roku współczynnik dzietności w Polsce wynosił 1,37 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym, a dla osiągnięcia zastępowalności pokoleń powinien on wynosić 2,1. Teraz wskaźnik jest niższy i w 2024 roku według szacunków może spaść poniżej 1,2. Natomiast już wtedy demografowie sygnalizowali, że mamy do czynienia ze starzeniem się ludności i że relacja osób, które są w wieku emerytalnym, do tych, które potencjalnie mogą pracować, będzie się pogarszać, w związku z tym potrzebna jest reforma systemu emerytalnego.
Czytaj więcej
System wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm opisany w konstytucji moim zdaniem się nie sprawdził. Chociażby dlatego, że temperatura sporu politycznego jest u nas niezwykle wysoka i bardzo często zwycięzcy stanowią prawo lub podejmują decyzje pod własne, doraźne potrzeby, nie myśląc o tym, że w demokracji prędzej czy później wybory się przegrywa - mówi Paweł Mucha, prawnik, były minister i doradca w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy.