Amerykańska biegaczka Alysia Montano trafiła swego czasu na pierwsze strony gazet, gdy brała udział w zawodach będąc w zaawansowanej ciąży. Okazuje się, że Montano musiała wybierać pomiędzy obcięciem wypłat w ramach kontraktu sponsorskiego zawartego z Nike albo zaprzestaniem biegania na czas ciąży i niedługo po porodzie. W rozmowie z New York Times Montano twierdziła, że chcąc zachować wynagrodzenie trenowała ze specjalną klamrą wokół brzucha, by wspierać mięśnie w naturalny sposób uszkodzone przez jej stan. Montano odwróciła ironicznie hasło Nike „Dream Crazier" stwierdzając, że urlop macierzyński był dla firmy „zbyt szalonym krokiem".
Taka sama sytuacja dotyczyła innych zawodniczek, które miały problem z łączeniem macierzyństwa z kontraktem z Nike. Kara Goucher wyznała NYT, że musiała wybierać pomiędzy pozostaniem przy ciężko chorym synku (na którego leczenie zapewne potrzebowała pieniędzy, biorąc pod uwagę system opieki zdrowotnej w USA), a udziałem w półmaratonie, na który musiała się zapisać by utrzymać sponsoring. Problem z łączeniem macierzyństwa z kontraktem z Nike zgłaszała również Phoebe Wright.
- Zajście w ciążę to pocałunek śmierci dla zawodniczki. Nie ma mowy, że powiedziałabym cokolwiek Nike, gdybym była w ciąży – mówiła New York Timesowi Phoebe Wright.
Według Nike sytuacja zawodniczek to „powszechna praktyka w branży", gdyż „umowy zawierają redukcje płatności w oparciu o wyniki". Wg koncernu, w przesłanym New York Timesowi oświadczeniu, kilka zawodniczek miało zredukowane wypłaty w związku z wydajnością. Jednak Nike twierdzi, że w 2018 roku znormalizowało podejście we wszystkich dyscyplinach sponsorowanych przez koncern, by „żadna zawodniczka nie została ukarana finansowo za ciążę".