Aż 343 tys. ton cementu z Ukrainy trafiły do Polski w ciągu siedmiu miesięcy tego roku. To więcej niż w całym 2023 r., kiedy ze Wschodu przyjechało do nas 331 tys. ton. – To zagrożenie dla polskiego przemysłu cementowego – alarmuje branża, związkowcy i samorządowcy, na których terenie są zlokalizowane cementownie.
Prognozy na 2025 r. mówią już o milionie ton importowanego cementu z Ukrainy, a nawet więcej. – To tyle, ile produkuje jeden zakład w Polsce. Można więc wyłączyć jedną cementownię i przenieść produkcję do innych krajów – mówił Wojciech Ludwicki, sekretarz Krajowej Sekcji Materiałów Budowlanych i Przemysłu Drzewnego NSZZ Solidarność, podczas Regionalnego Forum Ekonomicznego w Kielcach.
Cement z Ukrainy jest tańszy od produkowanego w Polsce. Przyczyny są proste – tamtejsi producenci nie są obarczeni opłatami za emisję CO2. Niższe są koszty pracownicze, bo produkcja w Polsce i w Ukrainie różni się standardami pracy (choćby BHP). A ukraiński cement można sprowadzać do Polski w zasadzie bez ograniczeń.
Polska nie jest jedynym krajem, który zmaga się z importem spoza UE. W podobnej sytuacji jest Rumunia, do której trafiło w ubiegłym roku ponad 700 tys. ton cementu z Ukrainy. Wpisuje się to w tendencję wzrostową importu z tego kierunku do całej Unii Europejskiej. W 2016 r. było to ok. 2 mln ton, natomiast w 2020 r. wyniósł on już 10 mln ton.