Korespondencja z Berlina
Mohammad Rasoulof, autor zwycięskiego filmu, do Berlina nie przyjechał. Ma zakaz opuszczania kraju, a po odrzuconej apelacji od ostatniego wyroku czeka na informację, kiedy ma się zgłosić do więzienia. W „There Is No Evil” opowiedział historie ludzi, którzy zmuszani są do wykonywania wyroków śmierci.
Heshmat jest dobrym mężem i ojcem, ale po wywiązaniu się z domowych obowiązków nocą wsiada do samochodu i jedzie do krwawej roboty, za którą mu płacą. Inny bohater Pouya nie chce wykonać egzekucji, stawia wszystko na jedną kartę i ucieka z miejsca kaźni. Młody żołnierz Java podczas trzydniowego urlopu chce oświadczyć się obchodzącej urodziny dziewczynie, ale w jej rodzinie panuje żałoba. Chłopak zdaje sobie sprawę, że to on uśmiercił kuzyna ukochanej. Bahram kiedyś odmówił wykonania wyroku, a uciekając, zostawił bratu maleńką córkę. Po latach chce wyznać prawdę dziewczynie, która przyjeżdża z Niemiec i uważa go za wuja.
Reżyser nie ocenia. Pyta o cenę posłuszeństwa bądź buntu wobec reżimu. Wygranych tu nie ma. Powstał mocny, ciekawy film, choć momentami nierówny.
– „There Is No Evil” wypływa z mojego własnego doświadczenia. Zaczęło się od tego, że zobaczyłem, jak z banku wyszedł mężczyzna, który mnie kiedyś przesłuchiwał. Wsiadł do samochodu. Pojechałem za nim i nagle spostrzegłem, jak bardzo był zwyczajny. To nie był diabeł. Po prostu człowiek, który uwierzył w to, co wmówili mu reżimowi politycy. Podporządkował się rozkazom. Zacząłem się zastanawiać, jaką cenę płaci się za powiedzenie systemowi „tak”? A jaką za powiedzenie„nie”? Tą drugą znam. Straciłem wiele smaków życia. Ale nie żałuję swojej postawy – mówił Rasoulof w wywiadach przez Skype’a.