Pandemiczny dług trzeba będzie zacząć „spłacać”

Ogromne zadłużenie, które ratowało nas podczas recesji, może się okazać zbyt dużym „garbem" dla budżetu państwa. Na ścieżkę jego redukcji powinniśmy wejść już od 2022 roku.

Publikacja: 23.09.2020 21:00

Pandemiczny dług trzeba będzie zacząć „spłacać”

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Po tym jak Komisja Europejska zgodziła się, by reguły fiskalne nie krępowały państw członkowskich także w 2021 r., pojawiają się głosy, że może w ogóle należy te reguły zmienić.

– Na razie tylko przedstawiciele Francji postulują, że limity dla zadłużenia i deficytu założone w pakcie stabilności i wzrostu nie powinny w ogóle wracać do stanu sprzed pandemii – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Ale możliwe, że takich wezwań pojawi się więcej, co może spodobać się także Polsce – uważa Jankowiak.

Czytaj także: Pandemia stanie się inkubatorem zombi?

Ogromne zwyżki

W efekcie kryzysu pandemicznego zadłużenie większości krajów UE rzeczywiście mocno wzrośnie i powrót na ścieżkę jego redukcji do 60 proc. PKB (czyli unijnego limitu) będzie bardzo dużym wyzwaniem. Na przykład Włochy – jak wynika z wiosennych prognoz KE – zamierzają zwiększyć zadłużenie o 24,1 pkt proc., do 159 proc. PKB, Hiszpania – o 20,2 pkt proc., do 116 proc. PKB, a Niemcy – o 15,9 pkt proc., do 76 proc. PKB.

Polska nie jest tu wyjątkiem. Jak wynika z projektu budżetu państwa na 2021 r., w tym roku nasz dług ma wzrosnąć o 16,2 pkt proc., do 62,2 proc. PKB, a w ciągu dwóch lat – o 18,7 pkt proc., do 64,7 proc. PKB (z 46 proc. PKB na koniec 2019 r.). Tym samym łączna wartość naszego zadłużenia (chodzi tu o potrzeby zarówno budżetu, jak i pozabudżetowych podmiotów, takich jak BGK czy PFR) będzie rekordowo wysoka i przekroczy dopuszczalne w UE granice.

Redukować? Zostawić?

Jednocześnie jednak sytuacja w Polsce wciąż będzie na tyle dobra, że nawet nie załapiemy się do pierwszej dziesiątki najbardziej zadłużonych państw UE. Pytanie więc, czy musimy spłacać swoje zobowiązania, czy też może można utrzymać ich wartość na podwyższonym poziomie bez szkody dla gospodarki, skoro udaje się to takim potęgom jak Francja czy USA.

– Wraca wieczna dyskusja, czy zadłużenie pomaga w rozwoju, czy raczej przeszkadza – komentuje Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Nie chciałbym tu rozstrzygać tego dylematu, jednak trzeba mieć na uwadze, że jesteśmy krajem rozwijającym się, którego wiarygodność zależy m.in. od przestrzegania reguł fiskalnych. Możemy sobie pozwolić na mniej niż kraje rozwinięte – dodaje.

Jego zdaniem więc Polska powinna już od 2022 r. wkroczyć na ścieżkę redukcji zadłużenia w relacji do PKB.

Konsolidacja konieczna

– Wzrost zadłużenia w Polsce to efekt finansowania programów pomocowych, dzięki czemu udało się nam uniknąć kaskady bankructw firm oraz masowych zwolnień pracowników – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Ale kolejne lata siłą rzeczy będą wymagać konsolidacji fiskalnej, co oznacza, że polityka budżetowa będzie musiała być ukierunkowana na coraz większe oszczędności – dodaje.

Także jego zdaniem Polska nie może sobie pozwolić na to, by dług w dłuższym okresie pozostał na wysokim poziomie. Pozbawiałoby to nas możliwości jakiejkolwiek reakcji na sytuacje kryzysowe.

– Poza tym sprzyjające otoczenie niskich stóp procentowych nie będzie trwać wiecznie – zauważa też Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. A w momencie, gdy koszt pieniądza wzrośnie, także koszty obsługi zadłużenia mogą stawać się coraz większym obciążeniem dla budżetu państwa.

– Jednocześnie ważne jest, by nie redukować długu zbyt szybko, by nie stłamsić gospodarki nowymi obciążeniami – ostrzega Pogorzelski i dodaje, że jego zdaniem nasz dług nie dojdzie do tak wysokiego poziomu, jak prognozuje rząd.

Przegląd wydatków

Przedstawiciele resortu finansów w wypowiedziach medialnych podkreślają, że rząd chce powoli wyrastać z długu. Sprzyjać mają temu działania wspierające tempo wzrostu gospodarczego (np. zapowiedziany estoński CIT, czyli ulga proiwestycyjna dla firm, czy wykorzystanie funduszy UE). Ale zdaniem ekonomistów sam wzrost PKB nie wyciągnie nas z kłopotów.

– Konieczne jest też ograniczenie narastania deficytu, czyli potrzeb pożyczkowych państwa. Trzeba się zastanowić, czy takie nowe programy jak trzynasta i czternasta emerytura, rozszerzenie 500+ na wszystkie dzieci są obecnie rzeczywiście najbardziej efektywne – ocenia Łaszek.

Może będzie lepiej niż prognozy

Deficyt budżetu państwa po sierpniu wyniósł 13,3 mld zł. To o 3 mld zł mniej niż po lipcu – wynika z ostatnich danych Ministerstwa Finansów. Głównym powodem lepszego wyniku było wyhamowanie tempa spadków dochodów podatkowych do -3,2 proc. rok do roku w sierpniu w porównaniu z -5 proc. po lipcu. W szczególności wpływy z VAT były już tylko o 3,1 proc. niższe, a w samym sierpniu wzrosły 19 proc. rok do roku. Nieco mniejszy był skumulowany spadek wpływów z tytułu PIT (-6,2 proc. po sierpniu). Poprawę widać też po stronie wydatkowej. Na koniec sierpnia wydatki sięgnęły tylko 56 proc. planu na cały roku (według znowelizowanej ustawy budżetowej) wobec 63,6 proc. w tym samym okresie ubiegłego roku. Oznacza to, że deficyt na koniec roku może być istotnie niższy niż zakładane 109 mld zł – o ile nie dojdzie do istotnego przyspieszenia wydatków – komentuje ING Bank Śląski.

Jakub Borowski główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska

W reakcji na kryzys pandemiczny zadłużenie Polski wzrosło do rekordowo wysokiego poziomu. Teraz rząd powinien iść za ciosem i przedstawić ścieżkę redukcji tego długu w relacji do PKB już od 2022 r. Innego pola manewru nie widzę. Moim zdaniem taka redukcja może po części odbywać się samoistnie, w związku ze spodziewanym ożywieniem aktywności gospodarczej wspomaganym napływem funduszy UE. Jednocześnie deficyt sektora musi spaść poniżej 3 proc. PKB (w 2021 r. ma to być 6 proc. PKB – red.), więc nie będzie to proces łatwy i przyjemny dla wszystkich. Zacieśnienie fiskalne nie musi być bardzo ostre i gwałtowne, bo to zaszkodziłoby gospodarce. Mimo wszystko może się to okazać dla rządu kłopotliwe, ponieważ nie będzie miejsca na nowe, rozbudowane programy socjalne.

Po tym jak Komisja Europejska zgodziła się, by reguły fiskalne nie krępowały państw członkowskich także w 2021 r., pojawiają się głosy, że może w ogóle należy te reguły zmienić.

– Na razie tylko przedstawiciele Francji postulują, że limity dla zadłużenia i deficytu założone w pakcie stabilności i wzrostu nie powinny w ogóle wracać do stanu sprzed pandemii – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Ale możliwe, że takich wezwań pojawi się więcej, co może spodobać się także Polsce – uważa Jankowiak.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
MF: dochody budżetowe kuleją. Będzie nowelizacja? Co z budżetem na 2025 rok?
Budżet i podatki
Kancelaria Premiera mocno się odchudza. Co na to inne urzędy?
Budżet i podatki
Rząd planuje miliardy poza budżetem. "To wbrew konstytucji"
Budżet i podatki
Rząd Tuska znacząco zwiększa deficyt budżetu na 2025 r. Grozi nam kryzys fiskalny?
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Budżet i podatki
W 2025 roku gigantyczny deficyt budżetu państwa
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki