Zespoły badawcze na całym świecie intensywnie pracują nad skutecznym sposobem stymulowania mieszków włosowych na głowach mężczyzn. Na znalezienie efektywnego leku przeciwko łysieniu wydaje się miliardy dolarów rocznie, kilka razy więcej niż na walkę z malarią. Z moralnego punktu widzenia to trudne do przyjęcia, bo choć oba problemy dotykają milionów ludzi na całym świecie, to tylko jeden zbiera śmiertelne żniwo. Ten przykład wielokrotnie przywoływał, m.in. Bill Gates, mówiąc o „wadliwości kapitalizmu”. Niewątpliwie ma rację, jednak nie zmienia to faktu, że dla rzeszy mężczyzn, którym póki co malaria nie zagraża, to właśnie utrata włosów jest najbardziej palącym problemem, który pragną rozwiązać.
Łysina gorsza niż zdrada?
W pewnym momencie swojego życia aż 80 proc. mężczyzn doświadczy utraty włosów, niektórzy już po 18 roku życia. U 40 proc. widać zauważalne przerzedzenie fryzury w wieku ok. 40 lat, u 60 proc. w wieku 60 lat i u 80 proc. w wieku 80 lat. To prawidłowość, którą lekarze nazywają „prawem dziesiątek”.
Część panów akceptuje taki stan rzeczy, ale dla większości to problem godzący w poczucie męskości. Z badań wynika, że łysienie wywołuje u mężczyzn poczucie utraty kontroli nad swoim życiem, około 75 proc. łysienie przypłaca spadkiem pewności siebie.
W jednej z ankiet przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii zapytano mężczyzn o ich największe lęki. Wyniki były zaskakujące. Okazało się, że Brytyjczycy obawiają się m.in. choroby, śmierci, ataku terrorystycznego, a na 7 miejscu… utraty włosów (wskazało na to 17 proc. mężczyzn). Co ciekawe, niektórzy panowie woleliby stracić pracę (16 proc.) czy mieć przyprawione rogi (11 proc.) niż wyłysieć.
Winny symbol męskości: testosteron
Zakrawa na paradoks, że winowajcą w łysieniu typu męskiego jest testosteron, podstawowy męski hormon płciowy, należący do androgenów chemiczny symbol męskości. Utrata włosów występuje na skutek nadmiaru testosteronu, a dokładniej jego aktywnej formy - dihydrotestosteronu (DHT), która jest pięć razy silniejsza od formy podstawowej. To właśnie DTH odpowiada w organizmie m.in. za regulowanie wzrostu włosów. Hormon występuje u każdego, również u kobiet. Niestety u większości mężczyzn (a także niektórych kobiet), prędzej czy później, mieszki włosowe wykazują nadwrażliwość na DHT, co kończy się ich kurczeniem, zanikiem i ostatecznie wypadnięciem włosów.