Program umożliwiający aptekom, które podpisały umowę z NFZ, wystawianie recept na tabletkę „dzień po” ruszył 1 maja 2024 r. Ministerstwo Zdrowia uruchomiło go po tym, jak prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę wprowadzającą dostęp do antykoncepcji awaryjnej bez recepty. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że do pilotażowego projektu przystąpiło 1346 aptek. Uwzględniając dane głównego inspektora farmaceutycznego, według których pod koniec sierpnia 2024 r. w Polsce działały 11 344 apteki, oznacza to, że receptę farmaceutyczną na antykoncepcję awaryjną realizuje 11 proc. aptek w Polsce.
– Czy 1300 aptek to dużo? Nie. NFZ w przypadku tych akurat umów był w stanie nawet dotrzeć bezpośrednio do aptek w osobie dyrektora wydziału, żeby jak najszybciej to zrobić (podpisać umowę – red.), dlatego że projekt był polityczny. Natomiast mimo wszystko liczba obwarowań, jakie nakłada NFZ, zniechęca do tego, żeby wchodzić w takie rzeczy szybko i popularnie – wskazuje Marek Tomków, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Czytaj więcej
Rok 2024 przyniósł kilka istotnych zmian w zakresie praw kobiet w Polsce, co pozwala mówić o krok...
Tabletka „dzień po”: Recepta od lekarza czy farmaceuty?
Pilotaż nie przyczynił się do znacznego wzrostu liczby wszystkich wydanych recept na antykoncepcję awaryjną. Z informacji przedstawionych przez Naczelną Izbę Aptekarską wynika, że do 1 kwietnia 2025 r. farmaceuci wystawili w ramach programu 18 736 recept na pigułkę „dzień po”.
Co dziesiąta pacjentka, mimo wizyty w aptece, nie otrzymała antykoncepcji awaryjnej. – To pokazuje, po co jest farmaceuta i ta konsultacja. Nie po to, żebyśmy wzorem receptomatów wystawiali te recepty automatycznie, ale właśnie po to, żebyśmy mogli z pacjentką porozmawiać i prowadzić szeroką działalność edukacyjną – komentuje Tomków. Jak dodaje, na skutek pilotażu spadła liczba recept wystawionych na pigułkę „dzień po” we wspomnianych receptomatach.