Adam Zagajewski – poeta, prozaik – zmarł w niedzielę 21 marca, wieczorem. Był artystą, który wiedział, jak ważnym elementem życia społecznego, mającym istotny wpływ na bieg spraw społecznych i ludzkich, jest prawo. Widział i rozumiał prawo tak szeroko, jak tylko może widzieć i rozumieć je ktoś kierujący się potrzebami jednostki, godności ludzkiej i szczęścia człowieka.
Gwarancje życia w wolności były dla Adama Zagajewskiego spoiwem tkanki społecznej, czemu najpełniejszy wyraz dał w eseju „Solidarność i samotność". Sam boleśnie doświadczył tego rozdźwięku między stanem wspólnej radości wielu a stanem samotności, kiedy po wiośnie „Solidarności" w 1982 r. znalazł się samotny w Paryżu. W mieście, które na każdym kroku, przez historyczne odniesienia do powstania listopadowego i Wielkiej Emigracji po powstaniu, przypominało mu o Polsce, pogłębiało tęsknotę i poczucie samotności.
Był uczestnikiem i obserwatorem życia społecznego zarówno wtedy, kiedy w 1974 r., wspólnie z Julianem Kornhauserem, dał nam „Świat nie przedstawiony", w którym obnażał propagandę PRL, zwalczał „czarną pianę gazet", ujawniał absurdy szczęśliwości i jedności narodu, jak i wtedy, kiedy w 2019 r. wydane zostało „Prawdziwe życie", opisujące stan zakłamania i nowomowy.
W swojej ostatniej książce „Substancja nieuporządkowana" zajął się dekonstrukcją prawa jako narzędzia budowania autokracji. Ta książka to wynik wieloletniej obserwacji sceny politycznej w Polsce i kulminacyjnych wydarzeń ostatnich kilku lat, których Adam Zagajewski był krytycznym recenzentem. Mówił o tym, jak ważne jest, żeby ludzie nie pozostawali obojętni wobec zła, wobec zmian, które prowadzą Polskę właśnie w kierunku autokracji.
Można, śledząc jego zaangażowanie, obserwując jego postawę, stwierdzić, że busolą wyznaczającą kurs jego życia były prawa jednostki. Adama Zagajewskiego nie sposób jednak zdefiniować, chcąc pozostać mu wiernym. Sam mówił przecież, że wolność to także wolność od definicji. Ale widział też pewne jej ograniczenia we współczesnym świecie. Uważał, że nie ma wolności, która nie podlega pewnym prawom. Nie jest tak – mówił – że wolność jest anarchią. Tak jak sędziów obowiązuje kodeks, tak artysta podlega pewnej formie, bez której sztuka nie może istnieć. Doświadczał zatem tego ulotnego związku pomiędzy sztuką a prawem.