Co pan ma na myśli?
Zaraz po inwazji Rosji na Ukrainę jako szef polskiej policji wystąpiłem do szefa Interpolu o wykluczenie Rosji ze struktur tej organizacji. Na szczycie komendantów policji w ONZ w Nowym Jorku wystąpiłem ze zdecydowaną krytyką Federacji Rosyjskiej, mówiąc o ich ludobójstwie w Ukrainie. Wtedy część delegacji rosyjskiej wyszła z sali. Na zgromadzeniu ogólnym Interpolu w New Delhi poparłem jako jedyny wniosek strony ukraińskiej o zmianę statutu Interpolu tak, by stworzyć możliwość wykluczania państwa członkowskiego. Podałem za przykład Rosję, w efekcie strona rosyjska zażądała wykluczenia mnie z obrad. Bardzo intensywnie jako policja współpracujemy ze służbami ukraińskimi, m.in. w zakresie szkoleniowym i sprzętowym. Jesteśmy członkiem międzynarodowego zespołu śledczego w zakresie zbrodni ludobójstwa dokonywanego przez żołnierzy rosyjskich w Ukrainie, szkolimy policjantów mołdawskich, ochraniamy opozycjonistów białoruskich. Jest wiele powodów, dla których ktoś mógł chcieć albo zdyskredytować mnie, albo zrobić mi krzywdę, lub zniszczyć relacje służb polsko-ukraińskich. Te fakty dużo mówią.
Dlaczego ani pan, ani żadna z osób towarzyszących, jak podpowiadał rozsądek, nie sprawdziła prezentu? Mógł tam być np. kilogram kokainy.
Jeśli mogę sobie coś zarzucać, to to, że zaufałem za bardzo. Ale nie wyobrażam sobie, żeby w tak partnerskiej relacji nie ufać służbom, z którymi współpracujemy. Nie przyjmujemy zapakowanych przesyłek, a gdybyśmy mieli je sprawdzać pirotechnicznie, popadlibyśmy w obłęd. Nie jestem gadżeciarzem, ale w trakcie wyjazdów zagranicznych otrzymuję różne prezenty. Te puste tuby po granatnikach chciałem przekazać dla kontrterrorystów jako pamiątkę. Jestem wezwany na przesłuchanie w charakterze pokrzywdzonego, co chcę podkreślić.
To wstępna kwalifikacja, został pan poszkodowany, ale śledczy będą zapewne badać i to, czy jest pan winny spowodowania zagrożenia.
W pełni oddaję się do dyspozycji prokuratury, poddaję opiniom biegłych, ja tylko mówię paniom, jak było.
Dlaczego wybuch ukrywano i media karmiono wersją o „katastrofie budowlanej”. Policja milczała, MSWiA dobę później wydało komunikat.
Rzeczywiście, zbyt późna informacja do opinii publicznej tylko przyniosła falę spekulacji. Jednak ja po wybuchu trafiłem do szpitala, trwały oględziny, nie chciałem się w tym czasie wypowiadać.
Jakie pan odniósł obrażenia?
Najpoważniejsze dotyczy słuchu, wczoraj byłem poddany rekonstrukcji błony w lewym uchu, ponieważ jest mocno pęknięta i zdeformowana. W prawym mam osłabiony słuch. Z prawego oka usunięto mi ciała obce, mam rany na podudziach. Lekko ranny na skutek przebicia dziury w podłodze został pracownik cywilny, w pokoju poniżej, na którego spadła lampa z sufitu i uderzyła go w głowę. Nie ma innych osób poszkodowanych.
Czy ma pan sobie coś do zarzucenia w tej sprawie?
Dziękuję Opatrzności, że żyję i nikomu nic poważnego się nie stało. Dziś, z perspektywy czasu, znając efekt finalny, myślę, że można było coś więcej zrobić. Bez względu na efekty postępowania prokuratorskiego, musimy zweryfikować nasze policyjne procedury i na bazie tego zdarzenia wyciągnąć wnioski.
Jednak powszechne są opinie, że szef policji nieświadomie przywiózł prawdziwą broń, co jest kompromitacją. Prestiż policji ucierpiał.
Podkreślę, to była tuba zużytego granatnika, zasłonięte końcówki, nie jest do rozpoznania, czy jest to broń uzbrojona, czy nie. Ja nie byłem w stanie tego rozpoznać, oparłem się na zapewnieniach i deklaracjach szefów najważniejszych służb odpowiadających za bezpieczeństwo wewnętrzne w Ukrainie. Czuję się ofiarą, a nie sprawcą.
Czy złoży pan dymisję?
Na dziś nie widzę powodu, żeby taki wniosek składać. Aczkolwiek mam świadomość, że to decyzja pana ministra spraw wewnętrznych i administracji, a docelowo decyzja pana premiera, i ja się jej podporządkuję.