Dziesięć lat więzienia za zabójstwo drogowe? Eksperci rozczarowani, kara za niska

Dziesięć lat za zabójstwo drogowe to za mało dla „piratów”, którzy sieją śmierć – twierdzą eksperci. Chwalą natomiast „bat” na sprawców nielegalnych wyścigów i rejestr kierowców z zakazami.

Publikacja: 19.11.2024 13:22

Miejsce tragicznego wypadku na drodze krajowej nr 2 w miejscowości Janów między Mińskiem Mazowieckim

Miejsce tragicznego wypadku na drodze krajowej nr 2 w miejscowości Janów między Mińskiem Mazowieckim i Kałuszynem

Foto: PAP, Przemysław Piątkowski

Pakiet nowych rozwiązań, jakie zapowiedział w ubiegłym tygodniu rząd, wywołał falę komentarzy. Eksperci i policjanci jedne rozwiązania chwalą, wobec innych są zdecydowanie krytyczni. Zgodni są do jednego: bez skutecznej egzekucji, nawet najlepsze przepisy pozostaną jedynie na papierze.

– Samo zaostrzenie kar nic nie da. Najważniejsze, żeby były szybkie i nieuchronne. Żeby kierowca np. z zakazem prowadzenia miał niemal pewność, że zostanie złapany – mówi Wojciech Pasieczny, były szef Biura Ruchu Drogowego KSP, dziś w tym zakresie biegły i ekspert ds. bezpieczeństwa.

Czytaj więcej

Czy nowe przepisy sprawią, że piraci drogowi zdejmą nogę z gazu?

Szaleńcy za kierownicą mieli być potraktowani z ekstrasurowością. To ich wyczyny z tragicznym skutkiem były impulsem do zmiany prawa. – Tymczasem nie zostały załatwione wysokie kary dla zabójców drogowych, którzy powodują śmiertelne wypadki, rażąco przekraczając dopuszczalną prędkość – tak jak chociażby Sebastian M., który jechał autostradą prawie 300 km/h i zabił trzyosobową rodzinę, czy sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie – uważa Łukasz Zboralski, założyciel i szef portalu BRD24.pl.

Czytaj więcej

Tragiczny wypadek na A1. Losy śledztwa mogły być inne

Po wprowadzeniu przestępstwa „zabójstwa drogowego”, jak zapowiedziano, kara dla takich osób ma być podwyższona maksymalnie do dziesięciu lat (dziś to osiem lat). – To niewielka różnica. Myślę, że taka kara za zabójstwo drogowe nie spełnia oczekiwań społecznych. Kierowcy skrajnie łamiący przepisy powinni być karani podobnie jak pijani sprawcy śmiertelnych wypadków – czyli karą do 20 lat więzienia. Dopiero to mogłoby odstraszać – ocenia Łukasz Zboralski.

Dzisiaj nie ma w kodeksie pojęcia nielegalnych wyścigów – policjanci korzystają z innych przepisów

Jako plus są natomiast postrzegane rozwiązania do walki z plagą nielegalnych wyścigów na drogach (ich organizacja i udział w nich będą przestępstwem, za które grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia oraz grzywna). Podobnie za sensowne uważają podejście do tzw. driftu (nowe wykroczenie), za który będzie grozić od 1,5 tys. zł grzywny, zabranie prawa jazdy na trzy miesiące i zajęcie auta na 30 dni.

– Takie czasowe zatrzymanie prawa jazdy i pozbawienie samochodu na miesiąc może być skuteczne, bo to sygnał ostrzegawczy, dyscyplinujący – ocenia Roberty Opas z biura ruchu drogowego KGP. – To dobre rozwiązanie, sądzę, że ograniczy skalę zjawiska – mówią funkcjonariusze.

Czytaj więcej

Łukasz Ż. po dwóch miesiącach wrócił do Polski. Dlaczego tyle to trwało?

– Chciałbym zobaczyć, że taka szalona jazda jak „Froga” przez miasto, bez ścigania się z kimkolwiek, będzie uznana za przestępstwo. To miałoby głęboki sens. Wszystkich, którzy szarżują, uznano by za ścigających się i byliby karani za przestępstwo, a nie za wykroczenie – zaznacza Łukasz Zboralski.

Eksperci i policjanci chwalą poszerzenie odbierania uprawnień za wysokie przekroczenie prędkości także poza obszarem zabudowanym. – Dobrym rozwiązaniem jest to, że jak ktoś straci uprawnienia za prędkość na trzy miesiące, to jeśli wsiądzie za kierownicę w tym okresie, będzie tracił uprawnienia na pięć lat i dopiero po tym czasie będzie mógł znowu zrobić prawo jazdy – wskazują.

Zmiany w przepisach: Inne podejście do kierowców łamiących zakazy może przynieść efekty

Podobają się także pomysły dotyczące zmiany podejścia do kierowców, którzy mają zatrzymane prawa jazdy, a dzisiaj nic sobie z tego nie robią. W tym roku wydano 254 tys. zakazów (ok. 90 proc. wobec kierowców), w tym ponad 73 tys. dożywotnio. Zakazami nie przejmował się – o czym pisała „Rz”, np. Łukasz Ż., sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sądy za kolejną taką wpadkę wymierzały z reguły tylko 20–30 godzin prac społecznych miesięcznie. Ż. ich nie wykonywał.

Teraz za złamanie sądowego zakazu prowadzenia będzie możliwa konfiskata samochodu, obligatoryjnie dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, od 10 tys. zł nawiązki i co ważne, zakazy nie będą się nakładać – po upływie jednego, realizowany jest kolejny. 

– Powinniśmy zmienić prawo na takie, że jeśli raz kierowca złamie zakaz, to trafia do więzienia. Żeby wiedział, że czeka go bezwzględne więzienie. Tego nie załatwiono – mówi Zboralski.

Kierowca, który raz złamie zakaz, powinien bezwzględnie trafić za to do więzienia

Łukasz Zboralski, założyciel i szf portalu BRD24.pl

Jeden  z policjantów drogówki, z którym rozmawiamy, uważa podobnie: – Takich ludzi trzeba wsadzać, muszą wiedzieć, że nie ma pobłażania. Samo „śrubowanie” kar za łamanie zakazu nie pomoże.

Eksperci chwalą także pomysł stworzenia publicznego rejestru osób z zakazami prowadzenia pojazdów. Jednak taki rejestr ma dotyczyć tylko tych, którzy mają zakazy dożywotnie. – A dlaczego nie wszystkich, tak żeby otoczenie miało wiedzę i mogło to kontrolować – pytają.

Rządowa „rewolucja” przemilcza jednak istotny problem: fakt, że bardzo często ludzie z zakazami prowadzenia to alkoholicy. – Piją, jeżdżą, bo są uzależnieni. Ich trzeba leczyć, a nie karać – mówi Zboralski.

Zwiększenie kar dla kierowców nie wystarczy. Co jest niezbędne, by zwiększyć bezpieczeństwo na drogach?

Wojciech Pasieczny, który nie jest za drastycznym zwiększaniem kar, wskazuje, że kluczowa jest ich egzekucja. – Mandaty drastycznie wzrosły, a efektu nie ma. Kara musi być nieuchronna i musi być egzekwowana – zaznacza.

Mikołaj Krupiński z Instytutu Transportu Samochodowego zauważa:  – Niestety, trzeba to jasno powiedzieć, mamy grupę kierowców, która jest oporna na wszelkie zmiany prawa, jak sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Mimo zatrzymywania mu prawa jazdy nadal wsiadał za kierownicę i łamał zakazy prowadzenia. Czy na takich kierowców nowe rozwiązania będą skuteczne, trudno przewidzieć. Kluczowa będzie skuteczna egzekucja – wskazuje Mikołaj Krupiński.

W tym roku doszło do 19 210 wypadków – o 536 więcej niż rok temu w tym samym czasie, zginęło 1670 osób

Katalog tego, co można poprawić na drogach za pomocą kar, powoli się wyczerpuje. – Dalej trzeba będzie działać szczelnością nadzoru, którego nie mamy, i znacznie gęstszą siecią fotoradarów niż obecnie – wskazuje Zboralski.

– Podstawą pozostaje egzekucja przepisów – kierujący musi wiedzieć, że jeżeli przekroczy prędkość, prowadzi mimo orzeczonego zakazu czy popełnia inne wykroczenia w ruchu drogowym, to zostanie zatrzymany i ukarany. Do tego konieczne są częste patrole na drogach, rozbudowana sieć fotoradarów i edukacja – mówi Krupiński.

W tym roku doszło do 19 210 wypadków – o 536 więcej niż rok temu w tym samym czasie, zginęło 1670 osób (o trzy mniej). Początkowy straszak w postaci odbierania praw jazdy za tzw. 50+ przestał działać dyscyplinująco – w tym roku zatrzymano je 24 074 kierowcom, i to aż o 1836 więcej (wzrost o 8,3 proc.).

Wypadki
Pożar na terenie Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Stanowi zagrożenie?
Wypadki
Awaryjne lądowanie samolotu LOT z Kopenhagi na lotnisku Chopina
Wypadki
Nowa Sucha. Pociąg Intercity uderzył w ciężarówkę na przejeździe kolejowym, są ranni
Wypadki
Karambol na trasie A4 w kierunku Wrocławia. Jedna osoba nie żyje
Wypadki
Nocne zderzenie pociągów w Kuźni Raciborskiej. Wywrócone wagony i poważne utrudnienia
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10