Pokazał zdjęcie wraku Tu-154M, który leży na lotnisku w Smoleńsku. - Każdy kto choć trochę zna się na mechanice, wie że ten samolot nie uderzył w ziemię, a został zniszczony przez siły działające wewnątrz kadłuba - stwierdził. Jego zdaniem ustalenia komisji MAK i Millera są niewiarygodne. Zapewnił, że referaty nie były cenzurowane pod kątem zgodności z tezą przyjętą przez organizatorów, ale jego zdaniem, kwestia wybuchu powinna być hipotezą będącą punktem wyjścia dla badaczy tej kwestii.
Prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej zaprezentował analizę małego fragmentu wraku samolotu. Jego zdaniem przyczyną katastrofy mógł być wielopunktowy wybuch.
Prof. Witakowski w swoim referacie pokazywał zdjęcia z wypadków, które można porównać z katastrofą w Smoleńsku. Jego zdaniem upadek samolotu na "dach" w żadnym wypadku nie był tak destrukcyjny dla maszyny. Wskazywał, że maszyna w takich przypadkach nie rozpada się na wiele części, a pasażerowie mają spore szanse na przeżycie.
Zaproszenie na konferencję dostali polonijni naukowcy, którzy są ekspertami sejmowego zespołu badającego katastrofę, którym kieruje poseł PiS Antoni Macierewicz. Emerytowany pracownik Wojskowej Akademii Technicznej dr inż. Jan Błaszczyk analizował wytrzymałość skrzydła tupolewa podobnie jak współpracujący z zespołem prof. Wiesław Binienda, który związany jest z uczelnią w amerykańskim Akron. Jego zdaniem brzoza nie mogłaby złamać skrzydła. Błaszczyk jest innego zdania.
Prof. Rońda poinformował, że konferencja odbędzie się również w przyszłym roku. - Planujemy poszerzenie tematyki. Zaprosimy medyków, prawników i politologów - powiedział i dodał, że w tym roku organizatorzy chcieli skupić się na naukach ścisłych.
Organizatorzy poinformowali, że konferencja została sfinansowana z pieniędzy jej uczestników. Ich zdaniem przyjęcie grantu od sponsorów mogłoby sprawić, że efekty badań przedstawione w referatach, byłyby podważane jako pozbawione niezależności.