Znał pan Jana Pawła II?
Krzysztof Malarecki:
Tak. Poznaliśmy się w czasie moich studiów na Wydziale Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Ja byłem przewodniczącym rady uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich na KUL. A Karol Wojtyła był profesorem uniwersytetu i opiekunem studentów z ramienia episkopatu. Nasze spotkania były zatem dość częste. Czuł się zobowiązany do posługiwania każdemu bez względu na znaczenie i godność osoby, której to okazywał. Często wypytywał o nasze studenckie sprawy, notował w notatniku i potem stopniowo nasze postulaty wprowadzał w życie.
Wynik konklawe z 1978 roku był dla pana zaskoczeniem?
Nie był. W kręgach katolickich jego nazwisko się pojawiało. Mówiono, że jeśli Kolegium Kardynalskie zdecyduje się na wybór nie-Włocha, on ma najpoważniejsze szanse. Ja sam pamiętam, że kiedy w 1977 roku na Katolickim Uniwersytecie w Louvain prowadziliśmy dysputę o prymacie papieskim, to przebijały się tam głosy o przełamaniu włoskiej hegemonii w Watykanie. Belgowie, Niemcy, Holendrzy mówili o Wojtyle.