Joanna Mucha: Toniemy w histerii. Demokraci biegną w przepaść i stadami wpadają w pułapkę

W świecie turbulentnej zmiany demokracje zaspały. Nasze intelektualne lenistwo i strategiczna ślepota pozwoliły na wyhodowanie wynaturzeń. Zawiedliśmy, nie diagnozując na bieżąco pojawiających się problemów ludzi, nie pracując nad ich rozwiązywaniem, praktykując niedasizm. Zawiedliśmy, wpadając w pułapki zasadzane na nas przez populistów.

Publikacja: 05.03.2025 04:08

Wystarczy się oburzyć i można z czystym sumieniem wrócić  do błogiego przekonania o własnej słusznoś

Wystarczy się oburzyć i można z czystym sumieniem wrócić do błogiego przekonania o własnej słuszności. Na zdjęciu: kłótnia zwolenniczki i przeciwniczki aborcji podczas demonstracji w Sopocie, kwiecień 2016 r.

Foto: KAROLINA MISZTAL/REPORTER

Kiedy trzy dekady temu zdrzemnęliśmy się z myślą o końcu historii, świat eksplodował zmianą. Państwa demokracji liberalnych nie zdawały sobie sprawy z tego, że stają naprzeciw wyzwaniom nieznanym, przekraczającym dotychczasowe perspektywy i oddziaływania. Globalizacja doprowadziła do powstania światowych potęg biznesowych, z którymi żaden demokratyczny kraj w pojedynkę sobie nie radzi. Cyfryzacja dostarczyła wszędzie i natychmiast informację, a na jej plecach manipulację, fake newsy i zwykłe kłamstwa. A demokracje nie wyposażyły swoich obywateli w narzędzia rozróżniania między nimi.

Media społecznościowe stały się wehikułem budowy popularności ludzi i idei nieakceptowanych wcześniej w debacie publicznej, radykalnych, szkodliwych, siewców chaosu lub agentów obcych wpływów. Demokracje, nie reagując, pozwoliły na podminowanie fundamentów, na których zbudowany był dotychczasowy porządek: wartości, prawa, zasad, autorytetów, nauki. Algorytmy spakowały ludzi do baniek i nakręciły radykalizację, plemienną walkę i polaryzację. Demokratyczne rządy przyglądały się temu, nie dostrzegając niebezpieczeństwa.

W wyniku rozpadu bipolarnego świata powstały strategie geopolityczne otwarcie wrogie w stosunku do modelu demokracji liberalnych i prowadzące wojny hybrydowe przeciwko nim. Demokracje to zauważyły i powiedziały głośne… „ojejku”. Na każdy z tych procesów wpływają dodatkowo wyzwania związane z antropogeniczną zmianą klimatu i głęboką transformacją energetyczną. Wszystkie te trendy się przenikają, wzajemnie wzmacniają i interferują, potęgując wrażenie chaosu i niepewności u ludzi. A przed nami sztuczna inteligencja, która spowoduje multiplikację dotychczasowych problemów.

Jak roztrwoniliśmy zaufanie do demokracji

W świecie turbulentnej zmiany demokracje zaspały. Intelektualne lenistwo i strategiczna ślepota demokratycznych polityków kilku ostatnich dekad pozwoliły na wyhodowanie wynaturzeń demokracji o różnorodnych formach i źródłach. Zawiedliśmy, nie diagnozując na bieżąco pojawiających się problemów ludzi, nie pracując nad ich rozwiązywaniem, praktykując niedasizm. Zawiedliśmy, wpadając w pułapki zasadzane na nas przez populistów, przez radykałów, przez zorganizowane działania obcych wpływów. Roztrwoniliśmy zaufanie do demokracji galopem, musimy je teraz odzyskiwać na piechotę. Nie mamy wyboru. Albo zresetujemy ten system, albo to my zostaniemy zresetowani.

Czytaj więcej

Czy dezinformacja nas zabije? Media społecznościowe to nie jest największy problem

Demokracja jest i będzie najlepszym systemem politycznym, jaki kiedykolwiek został wymyślony. Mamy nie prawo, ale obowiązek w sposób ciągły i systemowy zwalczać to, co niedemokratyczne, bronić naszych obywateli, bo brak demokracji zawsze oznacza złą władzę, której nie można wymienić. Po kilku dekadach ignorowania zagrożeń pierwszym krokiem dla obrony demokracji musi być zdemaskowanie pułapek, jakie zastawiły na nas siły niedemokratyczne, i zneutralizowanie ich oddziaływania.

Triumwirat składający się z populistów, radykałów i agentów obcych wpływów – przy istotnym udziale firm zarabiających na algorytmach – przedefiniował debatę publiczną. Narzędziem wykorzystywanym przez nich jest histeria. Często jest ona osadzana na rzeczywistych problemach społecznych, dotąd ignorowanych przez demokratów. Kreatorzy histerii nie proponują diagnoz i rozwiązań, celem rozpętywania histerii nigdy nie jest rozwiązywanie problemów. Celem jest doprowadzenie do podziałów, nastawienie ludzi przeciwko sobie, podsycanie agresji, chaosu i poczucia niepewności – przykładem jest histeria wokół migrantów.

Histeria – pułapka zastawiana na demokratów

Czasem histeria rozpętywana jest wokół fake newsów i w oczywisty sposób służy kreowaniu konfliktu, podważaniu autorytetów i nauki – czyli destrukcji tkanki społecznej – jak to się dzieje w przypadku szczepionek, 5G czy wiatraków. Czasem oparta jest na manipulacjach, półprawdach i nieprawdach, ma za zadanie podminowanie porządku międzynarodowego, podważenie znaczenia organizacji międzynarodowych, skłócenie sojuszników. Wszystko to oblane jest bogoojczyźnianym, nacjonalistycznym sosem z szantażem moralnym: kto nie z nami, ten nie patriota. W sposób niepodważalny udowodnione zostało, że większość z tych narracji pisana jest cyrylicą.

Ta histeryczna narracja to pułapka zastawiana na demokratów. I wpadają oni w tę pułapkę stadami. Argumentom z niskich emocji, bazujących na kreowaniu egzystencjalnego strachu, demokraci przeciwstawiają subtelne argumenty z racjonalności. Zerowa skuteczność. Kiedy histeryczni stosują zagrania poniżej pasa, demokraci licytują się na najoryginalniejsze oburzenie. Zerowa skuteczność. Kiedy tamci bez skrępowania przebierają się w wolę Boga i Narodu, demokraci wpadają w stupor. Co więcej, tak prowadzona debata publiczna demokratów hipnotyzuje, bo nie wymaga wysiłku intelektualnego, rozwiązywania problemów, uczenia się. Wystarczy się oburzyć i można z czystym sumieniem wrócić do błogiego przekonania o własnej słuszności i wyższości moralnej.

Od roku mozolnie odbudowujemy porządek konstytucyjny. Tak samo musimy odbudować zasady prowadzenia debaty publicznej

I jeszcze jedno, te histerie celowo nas zalewają. Były doradca Donalda Trumpa Steve Bannon w przypływie szczerości nazwał tę strategię „flooding the zone”. W futbolu amerykańskim pojęcie to oznacza zalanie pola przeciwnika zawodnikami. W polityce – zalanie przestrzeni narracyjnej aż do podtopienia przeciwnika. Histerie, fake newsy, niedorzeczne komentarze lub propozycje sączone jedno po drugim, łączące się w linie narracyjne i przenikające się wzajemnie interlokutorom nie pozostawiają czasu na oddech, na refleksję, na sformułowanie strategii obrony. Toniemy w histerii.

Zamiast debaty publicznej mamy dziś na świecie fake debatę. Odmówmy udziału w niej

W ten sposób radykałowie, populiści i agenci wpływów sprawili, że zamiast debaty publicznej mamy dziś na świecie fake debatę. Rozmawiamy długo i z wielkim zaangażowaniem o tematach, których literalnie nie ma (np. „zamach stanu” Święczkowskiego), mają marginalne znaczenie albo też stawiają rzeczywisty problem w strywializowanej perspektywie. A życie toczy się obok, problemy ludzi narastają. Zdolność kredytowa, koszty życia, zdrowie, edukacja, włączenie społeczne, mobbing, emerytury, komunikacja publiczna – to jedynie przykłady. Nasz wyborca wcześniej czy później zada sobie pytanie o to, czy warto na nas głosować, skoro nie rozwiązujemy jego problemów. Bo uczestniczenie w fake debacie nie rozwiązuje żadnego problemu.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Konserwatysta wiecznie oburzony

Od roku mozolnie odbudowujemy porządek konstytucyjny. Tak samo musimy odbudować zasady prowadzenia debaty publicznej. Debata publiczna jest esencją demokracji – to na jej podstawie ludzie wybierają swoją reprezentację. Dzisiaj zamiast tej esencji mamy destylat z toksycznych narracji radykałów, populistów i zdrajców – i niemoc demokratów w narzuceniu własnych tematów. Interesy elektoratu zniknęły w odmętach absurdu. Bez naprawienia tego elementu demokratycznego państwa nie ruszymy z miejsca.

Odpowiedź demokraty na histeryczną narrację musi być krótka i kaloryczna. Niezbędne są jej trzy elementy: odmowa udziału w fake debacie, obnażenie prawdziwych intencji i powrót do realnych problemów. W idealnym świecie odmowa uczestniczenia w fake debacie rozpoczynałaby się od dziennikarza, który nie podejmowałby tematu fake histerii. Nawet jednak w takiej sytuacji można spodziewać się podniesienia fake narracji przez stronę niedemokratyczną. Reakcja powinna być automatyczna: odmówić i obnażyć.

Nasz wyborca wcześniej czy później zada sobie pytanie o to, czy warto na nas głosować, skoro nie rozwiązujemy jego problemów. Bo uczestniczenie w fake debacie nie rozwiązuje żadnego problemu

Ten drugi element reakcji jest stosunkowo łatwy do werbalizacji: „Podnosicie temat po to, żeby skłócić nas z Unią Europejską, żeby wykreować jej fałszywy obraz, mimo że jest to najlepsze miejsce do życia, bo zapewnia dobrobyt i bezpieczeństwo”; „po to, żeby budować wrogość w stosunku do Niemiec naszego partnera biznesowego i sojusznika”; „po to, żeby podważać porządek prawny, który jest fundamentem wspólnoty, warunkiem porządku społecznego i bogacenia się”; „po to, żeby nas z sobą skłócać, bo skłóceni będziemy słabsi”; „po to, żeby podważać autorytety/naukę/wartości, na których zbudowany jest świat”; „po to, żeby wykreować strach, bo ludzie przestraszeni przestają podejmować decyzje na podstawie racjonalnych i dobrych dla siebie przesłanek”; „po to, żeby zmanipulować, wprowadzić ludzi w stan niepewności” itd., itp.

Odmowa uczestniczenia w fake debacie będzie dla demokratów podwójnie trudna. Powiedzmy sobie wprost, jesteśmy współuzależnieni. Proste emocje, tanie oburzenie, miałkość intelektualna, łatwość wchodzenia w poczucie wyższości moralnej – wszystko to razem działa jak narkotyk, a każdy odwyk jest wyzwaniem. Aby powstrzymać odruch przyjęcia kolejnej dawki, musimy wytrenować w sobie inny odruch: zdemaskować i odmówić. „Histeryczni” będą szaleć, bo w ten sposób unieważnimy ich metodę. Będą wymyślać kosmiczne narracje i raz czy dwa wpadniemy jeszcze we wnyki. Ale jeśli na dobre wprowadzimy strategię „zdemaskować i odmówić” – przywrócimy właściwe miejsce właściwym treściom. I wreszcie, musimy zejść na ziemię, wrócić do realnych problemów i zacząć je rozwiązywać.

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji

Autorka

Joanna Mucha

Wiceministra edukacji, posłanka Polski 2050

Kiedy trzy dekady temu zdrzemnęliśmy się z myślą o końcu historii, świat eksplodował zmianą. Państwa demokracji liberalnych nie zdawały sobie sprawy z tego, że stają naprzeciw wyzwaniom nieznanym, przekraczającym dotychczasowe perspektywy i oddziaływania. Globalizacja doprowadziła do powstania światowych potęg biznesowych, z którymi żaden demokratyczny kraj w pojedynkę sobie nie radzi. Cyfryzacja dostarczyła wszędzie i natychmiast informację, a na jej plecach manipulację, fake newsy i zwykłe kłamstwa. A demokracje nie wyposażyły swoich obywateli w narzędzia rozróżniania między nimi.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Krzysztof Łapiński: Sztabowcy Karola Nawrockiego osiągnęli to, co mieli osiągnąć
Polityka
Małgorzata Wassermann: Widzimy zmianę w postawie Wołodymyra Zełenskiego. To zmiana na gorsze
Polityka
Jest komentarz Szymona Hołowni do orędzia Donalda Trumpa. „Dobry znak”
Polityka
Sondaż. Czy w sytuacji kryzysowej Radosław Sikorski sprawdziłby się lepiej niż Rafał Trzaskowski?
Polityka
Michał Kolanko: Samorządowcy chcą zniesienia dwukadencyjności
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”