U samobójców obserwuje się zazębianie się dwóch zespołów: stresogenną sytuację i pewne osobnicze skłonności samobójcze. Są one niewidoczne dla otocznia ale szczególnie zyskują wtedy, kiedy dotyka nas określona sytuacja. Może to być śmierć osoby bliskiej, kalectwo, utrata majątku- który dotychczas był celem i sensem życia. Dlatego każdy z nas musi zdawać sobie sprawę po co żyje. Jeden po to aby wychować dzieci, drugi dla innych, trzeci aby tworzyć pewne wartości. Trzeba mieć tego świadomość, bo gdy nie ma celu i sensu jest mur, który ciągnie do samobójstwa.
Znam przypadek wysoko postawionego polityka. Służbowa limuzyna, BOR, podziw sąsiadów. I nagle koniec. Dymisja. Człowiek nie widzi nic tylko ścianę, milkną telefony, podziw, nikt się do niego nie zwraca jest izolacja. To jest śmierć cywilna, która często przeżywają wcześniej samobójcy. Często zdarza się, że zamach na własne życie jest poprzedzony wykluczeniem, wyeliminowaniem. Do tego brak przygotowania, że nie da się przecież pełnić funkcji dożywotnio. U Leppera była taka sytuacja.
Ale utrata pracy czy stanowiska nie jest we współczesnym świecie, czymś nadzwyczajnym. To za mało żeby się zabić
Dlatego powiedziałem o współgraniu kilku czynników. Lepper miał najprawdopodobniej pewne osobnicze skłonności samobójcze, to skumulowało się z jego życiową sytuacją. Gdyby nie miał tych skłonności pewnie poradziłby sobie ze swoimi problemami.
Jednak te wszystkie problemy nie spadły na niego nagle, z wielkiej polityki wypadł już przecież kilka lat temu, miał czas przyzwyczaić się do swojego losu.
Kiedy sytuacja jest świeża, człowiek myśli sobie, że jest to coś tymczasowego, ma nadzieję, że jego los się wkrótce zmieni. Później ta tymczasowość się stabilizuję, gdzieś znikają perspektywy i nadzieje, gdy kolejne próby i podejścia nie dają skutku. .