Wyobraźmy sobie na chwilę, że mamy około 25 lat i słuchamy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który skądinąd działalność polityczną rozpoczynał w PRL w antykomunistycznej opozycji.
Uzasadniając konieczność rewolucji w Sądzie Najwyższym mówił, że jest on kontynuacją systemu sądownictwa PRL, wcześniej zaś Trybunał Konstytucyjny nazwał bastionem postkomunizmu. Przesłanie jest proste: nie da się zbudować nowej Polski, zerwać z komunistyczną przeszłością bez zrównania z ziemią systemu ustroju sądowego – od sądu rejonowego, przez Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny.
A co mówili przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego? Przede wszystkim większość z tych, którzy występowali na niedzielnym wiecu opozycji, podkreślali, że znają się z Jarosławem Kaczyńskim od 40 lat. Obecny lider KOD Krzysztof Łoziński, Władysław Frasyniuk (który zadeklarował, że już nie chce być dłużej z prezesem PiS na „ty"), Andrzej Celiński czy Adam Michnik to wszystko ludzie, którzy współpracowali z Jarosławem i Lechem Kaczyńskim przy okazji działań Komitetu Obrony Robotników, a później „Solidarności". Tyle tylko, że ich zdaniem wprowadzenie w życie reformy Sądu Najwyższego doprowadzi do tego, że komunizm w Polsce powróci.
W zeszłym tygodniu na łamach „Rzeczpospolitej" Jarosław Kuisz zauważył, że również przy okazji miesięcznic smoleńskich 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu po dwóch stronach barykady pojawiają się dysydenci z czasów PRL. „Gdy dawne solidarnościowe elity prowadzą swoje zmagania, rodzi się pytanie o to, gdzie są np. następne pokolenia Polaków, które chciałyby zamanifestować swoje przekonania w sferze publicznej" – pisał redaktor naczelny „Kultury Liberalnej".
I tu dochodzimy do sedna naszego eksperymentu. Czy sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatkowie, którzy są weteranami walki o niepodległość – jak Kaczyński i jego adwersarze, z Lechem Wałęsą na czele, poza poszukiwaniem legitymizacji swojej polityki w przeszłości mają coś interesującego do zaproponowania? Czy język dobijania komunizmu i przeprowadzenia do samego końca procesu transformacji to coś interesującego dla najmłodszych wyborców? Czy dla kogoś, kto wychował się w wolnej Polsce, w niej się kształcił i zaczynał życie zawodowe, rzeczywiście komunizm jest najważniejszym wyjaśnieniem otaczającej go rzeczywistości?