„Jeżeli wygrałby Donald Trump, natychmiast powinien zmienić się rząd w Warszawie” – powiedział Mariusz Błaszczak, odwiedzając w niedzielny wieczór Polsat News.
Tego dnia europoseł PiS Dominik Tarczyński wziął udział w zorganizowanym w Salem (stan Wirginia) wiecu Donalda Trumpa. W Stanach Zjednoczonych jest również Michał Moskal, poseł PiS (niegdyś szef partyjnej młodzieżówki i gabinetu politycznego Jarosława Kaczyńskiego). Wyraził on nadzieję na zwycięstwo kandydata republikanów i zapowiedział, że w maju przyszłego roku prawica wygra wybory prezydenckie w Polsce. Z kolei Katarzyna Sójka, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, sfotografowała się w czapce z hasłem Trumpa – „Make America Great Again” („Uczyńmy Amerykę znów wielką”, w skrócie MAGA). Politycy Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak cztery lata temu, postawili wszystko na jedną kartę.
Spóźnione o miesiąc gratulacje. PiS już raz się pomylił
Wystarczy przypomnieć, że kiedy Joe Biden wygrał wybory w 2020 roku, prezydent Andrzej Duda zwlekał z gratulacjami przez miesiąc, a jego ówczesny doradca, prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, zakładał wcześniej, że nie należy brać pod uwagę scenariusza, w którym Trump przegrywa. Siedem lat temu wizycie Trumpa w Warszawie towarzyszyła euforia, której symbolem pozostaje wyprodukowana przez Andrzeja Rosiewicza dla TVP piosenka „Trumping and Jumping (For Mr. President From Warsaw With Love)”.
Cztery lata później politycy PiS znaleźli się w tym samym miejscu i prezentują życzeniowy sposób myślenia o polityce zagranicznej, która pozostaje wyłącznie funkcją wewnętrznej (priorytet ma ideowa bliskość kandydata; na tej samej zasadzie – z powodu niechęci do liberałów i lewicy – Trumpa bezgranicznym zaufaniem obdarzyła Konfederacja). Dodajmy, że Błaszczak jest w puli potencjalnych kandydatów PiS w wyborach prezydenckich. A i nazwisko Tarczyńskiego pojawia się na giełdzie (sam zresztą wyraża gotowość do startu).
Tusk jednoznacznie, Sikorski niuansuje
Wynik wyborów w USA będzie miał – choć nie decydujący – wpływ na decyzje o tym, kto stanie do wyścigu o fotel prezydencki w Polsce. Biorą to pod uwagę zarówno sztabowcy PiS, jak i KO. Chodzi po pierwsze o koniunkturę (inaczej: czy MAGA jest w odwrocie; przyglądając się stylowi komunikacji kandydata republikanów, Jarosław Kaczyński może np. w Przemysławie Czarnku poszukiwać polskiego Donalda Trumpa, wpadając w tym samym w pułapkę przełożenia amerykańskich realiów na polskie), a po drugie, ważna jest zdolność do porozumienia się z 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych, którego nazwisko poznamy już za kilkadziesiąt godzin, a tym samym utrzymanie w obliczu zagrożenia ze Wschodu przyjaznych i stabilnych relacji z największym sojusznikiem.