Koniec roku zbliża się wielkim krokami, a na rynku walutowym emocji wciąż nie brakuje. Co prawda nie są one jakieś oszałamiające, ale na brak nudy nie można narzekać. Czwartek przynosi bowiem osłabienie naszej waluty. Złoty do dolara traci około 0,2 proc. i amerykańska waluta kosztuje o poranku prawie 3,90 zł. Euro drożeje o 0,4 proc. do 4,33 zł. Wyraźnie mocniejszy jest frank, który zyskuje aż 1 proc. i kosztuje 4,65 zł.

Dzisiejszy ruch nie zmienia jednak faktu, że ostatnie tygodnie były naprawdę udane dla naszej waluty i na razie układ sił rynkowych się nie zmienia. - Pozostajemy w układzie wzrostu eurodolara, spadku rentowności długu USA oraz zwyżek globalnych parkietów. Wszystko to ma jednak miejsce w otoczeniu relatywnie niskiej płynności. Ruch bazuje na oczekiwaniach co do przyszłych obniżek stóp przez Fed, zakładając również tzw. soft landing dla tamtejszej gospodarki. Coraz wyższe wyceny stanowią jednak czynnik ryzyka w przypadku konieczności domyślnego scenariusza wobec Fed - wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.

Czytaj więcej

Inflacja w 2023 roku. Giewont, płaskowyż, pełzanie

Ubogi kalendarz

Dzisiejszy kalendarz makroekonomiczny nie rozpieszcza, chociaż jak wskazują analitycy warto zwrócić uwagę na niektóre odczyty. - Kalendarz ekonomiczny na dziś jest niewielki, ale zawiera kilka interesujących publikacji. sprawy staną się bardziej interesujące po południu wraz z publikacją amerykańskich wniosków o zasiłek dla bezrobotnych i raportów dotyczących bilansu handlowego - wskazują eksperci XTB.