Czy publiczność na sali sądowej ma tylko milczeć

Publiczność na sali sądowej raczej dobrze robi jakości procesu, zaproszenie znajomych to prosta forma pewnej kontroli przebiegu rozprawy. Czy jednak publiczność ma tylko milczeć?

Publikacja: 30.10.2014 15:23

Sąd Okręgowy w Warszawie. Symulowana rozprawa rejestrowana elektronicznie

Sąd Okręgowy w Warszawie. Symulowana rozprawa rejestrowana elektronicznie

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Na swoją sprawę o podział majątku małżeńskiego dorobkowego zaprosiła czterech znajomych Iwona A. z Piły. Ryszard Biela, jeden z nich, mówi „Rz": udaliśmy się na rozprawę ponieważ dotarły do nas informacje, że w jej postępowaniu pani Iwonie A. dzieje się krzywda, że jest dyskryminowana w stosunku do byłego męża. Chcieliśmy ją także wesprzeć, gdyż zmuszona jest samodzielnie występować przed sądem, nie stać jej bowiem na adwokata, a sąd jej wniosek o ustanowienie pełnomocnika z urzędu oddalił. Tymczasem były mąż ma przez cały proces adwokata.

W trakcie przesłuchania stron pani Iwona A. zapytała sąd, kto będzie zarządzał dość sporą firmą (należącą do małżonków), kiedy opuścimy salę sądową; w odpowiedzi sędzia wskazała ręką na byłego męża i powiedziała „pan". Sędzia odmówiła natomiast odpowiedzi na kolejne pytanie pani Iwony na podstawie jakiego przepisu będzie to robił. Wtedy kolega wstał i zadał sądowi to samo pytanie, ale sędzia nie odpowiedziała, i wyprosiła go z sali za „zakłócanie spokoju". Prezes Sądu Rejonowego odpowiedział owym panom, że udział w rozprawie w charakterze publiczności nie dawał im uprawnień do zabierania głosu w toku rozprawy, ani składania wniosków procesowych, gdyż te uprawnienia zastrzeżone są dla uczestników postępowania.

W sytuacji zatem gdy osoba z publiczności, bez zezwolenia sądu, zabrała głos, to takie zachowanie może być uznane przez sędziego za naruszenie powagi oraz porządku czynności sądowych, co upoważnia sąd do wydalenia jej z sali rozpraw.

Rygory sali rozpraw

- W ostatnich latach mamy do czynienia z generalnym upadkiem obyczajów i to, co było nie do pomyślenia staje się praktyką dnia codziennego - wskazuje adwokat Jerzy Naumann. - Czasem odstępstwo od powagi miejsca i sytuacji może być jednak źródłem zdrowego humoru, który sali sądowej też czasem jest potrzebny. Każdy adwokat potrafi przywołać z własnej praktyki wiele takich anegdot. Zdarzyło mi się obserwować rozprawę, w której, podczas kluczowego momentu zeznań powoda, pozwany dziennikarz, bardzo znany zresztą, uniósł się w pół ukłonie pytając sędziego scenicznym szeptem: przepraszam, mogę wyjść zapalić ? Sędzia, wytrącony ze stanu skupienia nie za bardzo skojarzył więc pytanie padło raz jeszcze, ciągle konfidencjonalnym szeptem. Sędzia odpowiedział krótko: „niech pan rozważy pozostanie na sali", a słowa dochodziły spoza akt, którymi sędzia usiłował zasłonić rozbawienie. Przesłuchanie powoda „padło" i jego powództwo zostało oddalone. – Sąd to jednak nie tramwaj: nie gada się, kiedy kto chce. Nie u wszystkich jednak sąd wzbudza respekt. Są i tacy, którzy uważają salę sądową za doskonałe miejsce do wiecowania, buczenia lub skandowania haseł. Na takie zachowania sąd może reagować za pomocą tzw. policji sesyjnej i wymierzyć karę - dodaje mec. Naumann.

Rzeczywiście, zgodnie z art. 48-49 prawa o ustroju sądów powszechnych, sędzia (przewodniczący składu) może upomnieć osobę naruszającą powagę, spokój lub porządek czynności sądowych, a po bezskutecznym upomnieniu może ją wydalić z sali rozpraw. Osobę biorąca udział w sprawie ma większą ochronę, ją może wydalić tylko wtedy, gdy mimo uprzedzenia o skutkach prawnych jej nieobecności nadal zachowuje się niewłaściwie. Sąd może w końcu ukarać winnego zakłócenia grzywną porządkową do 10 tys. zł lub karą więzienia do czternastu dni. Sądy nie szermują jednak tym uprawnieniem, ograniczając się do zwracania uwagi, przywołania do porządku, a w przypadkach rażących nakazują opuszczenie sali.

Publiczność nie jest niema

Czy jednak publiczność nic nie ma do powiedzenia ? Niedawno po rozprawie przed Sądem Najwyższym, która dotyczyła zapytania prawnego: czy spadkodawca może dokonać zapisu alternatywnego np. mieszkania lub kwoty pieniędzy, mężczyzna z sali: kierowca pełnomocniczki jednej ze stron, który pewnie nasłuchał się o sprawie podczas jazdy, po słowach sędziego, że teraz udajemy się na naradę i po zastanowieniu podejmiemy uchwałę, zwrócił się w stronę wychodzących sędziów ze słowami: - Nad czym tu się zastanawiać, oczywiście, że można ! Sędziowie byli nieźle zdziwieni, i w zasadzie nic nie powiedzieli, poza wskazaniem, że przed SN głos zabierać mogą tylko adwokaci ew. radcowie. Co ciekawe uchwała była taka jak ów mężczyzna proponował.

- Ludowe wyobrażenie o procedurach sądowych wynika z oglądania przygód sędzi Anny Marii Wesołowskiej, więc publiczność coraz częściej domaga się wpływu na to co się dzieje na sali - komentuje zdarzenie adwokat Andrzej Michałowski. - Także profesjonalni uczestnicy ulegają tym wpływom więc zdarzają się sprzeciwy jak w amerykańskim filmie, albo przechadzanie się po sali w trakcie wygłaszania stanowiska. Trochę to nieprofesjonalne, ale nie każde takie zachowanie jest naganne. Publiczność przecież nie rozumie prawniczego dzielenia włosa na czworo i czasem reaguje emocjonalnie. Jeżeli pan z publiczności nie zakłócił spokoju sali sądowej SN, to najważniejsze że miał rację. A sędziowie też dobrze zareagowali - merytorycznie, a nie świętym oburzeniem.

A oto zdanie adwokata Piotra Nowaczyka: — Na sali rozpraw powinna być cisza po stronie widowni. Sędziowie nie lubią gdy im się podpowiada. Zbieżność rozstrzygnięcia z oczekiwaniem widowni powinna jednak dawać satysfakcję. Zawsze to lepiej niż usłyszeć szum oburzenia po ogłoszeniu wyroku, albo okrzyki „hańba", jak w sprawach Kopalni Wujek.

Na swoją sprawę o podział majątku małżeńskiego dorobkowego zaprosiła czterech znajomych Iwona A. z Piły. Ryszard Biela, jeden z nich, mówi „Rz": udaliśmy się na rozprawę ponieważ dotarły do nas informacje, że w jej postępowaniu pani Iwonie A. dzieje się krzywda, że jest dyskryminowana w stosunku do byłego męża. Chcieliśmy ją także wesprzeć, gdyż zmuszona jest samodzielnie występować przed sądem, nie stać jej bowiem na adwokata, a sąd jej wniosek o ustanowienie pełnomocnika z urzędu oddalił. Tymczasem były mąż ma przez cały proces adwokata.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Sądy i trybunały
Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?
Prawo dla Ciebie
Oświadczenia pacjentów to nie wiedza medyczna. Sąd o leczeniu boreliozy
Prawo drogowe
Trybunał zdecydował w sprawie dożywotniego zakazu prowadzenia aut
Zawody prawnicze
Ranking firm doradztwa podatkowego: Wróciły dobre czasy. Oto najsilniejsi
Prawo rodzinne
Zmuszony do ojcostwa chce pozwać klinikę in vitro. Pierwsza sprawa w Polsce