Materiał powstał we współpracy z PZU 

Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że na koniec drugiego kwartału 2024 r. liczba osób, które posiadają prywatne ubezpieczenie zdrowotne wyniosła 5,1 mln, co oznacza wzrost o 11,9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. W pierwszym półroczu Polacy wydali na tę formę ochrony blisko 1 mld zł. To 25,9 proc. więcej niż rok wcześniej.

Eksperci oceniają, że coraz większa popularność prywatnych polis zdrowotnych to w dużej mierze efekt rosnących problemów publicznego systemu opieki zdrowotnej. Ze sprawozdania z działalności Narodowego Funduszu Zdrowia za poprzedni rok wynika, że wzrósł czas oczekiwania na wizyty u specjalistów – zarówno w przypadkach stabilnych, jak i pilnych. W zeszłym roku najdłuższe kolejki obserwowano w poradniach gastroenterologicznych, kardiologicznych, okulistycznych, alergologicznych i endokrynologicznych. Najdłużej na wizytę pacjenci musieli czekać w ostatniej z nich – średnio 190 dni.

Dlaczego rośnie popyt na polisy zdrowotne?

– Polskie społeczeństwo się bogaci. Przeskoczyliśmy Grecję i Portugalię, mamy coraz więcej pieniędzy, a usługi zdrowotne są pierwszą potrzebą, którą próbujemy zaspokajać, gdy chcemy zadbać trochę o siebie i swoich bliskich. Ludzie kupują polisy dlatego, że mają takie przekonanie, że jak kupią sobie prywatną opiekę zdrowotną, to zadbają o siebie i swoich bliskich lepiej, niż zostawiając wszystko w rękach publicznej służby zdrowia – mówił Jarosław Mastalerz, prezes zarządu PZU Życie, w czasie debaty „Ubezpieczenia jako odpowiedź na kluczowe wyzwania społeczne” w pierwszym dniu Europejskiego Kongresu Finansowego Ubezpieczeń. – Popyt na prywatne usługi rośnie tak szybko, że kolejki przed prywatnymi gabinetami robią się podobne do tych przed publicznymi. Prowadzi to do sytuacji, w której często mamy pieniądze, a mimo to nie możemy sobie zapewnić pomocy, zrobić operacji czy skomplikowanego badania – dodał.

Zwracał uwagę, że problemem jest zbyt mała w stosunku do potrzeb liczba lekarzy i personelu medycznego. Ponadto szpitale prywatne zaczynają koncentrować się na najrentowniejszych procedurach, krótkoterminowych operacjach. – Miejscem, gdzie infrastruktury nie brakuje, szybko ona rośnie i zaspokaja popyt, jest chirurgia plastyczna i wszelkiego rodzaju zabiegi estetyczne, które są superrentowne. Nikt nie inwestuje natomiast na przykład w pediatrów, a przecież dzieci są bardzo ważne, co więcej, tych dzieci jest z roku na rok coraz mniej. Tymczasem o dzieci trzeba dbać, nie tylko o ich zdrowie fizyczne, ale także o ich dobrostan psychiczny. Na to potrzeba infrastruktury i ludzi, lekarzy i personelu medycznego – mówił szef PZU Życie. – My oczywiście inwestujemy w sieć naszych placówek medycznych, jesteśmy już trzecią siłą na tym rynku. Staramy się także jak najlepiej wykorzystywać nasze zasoby ludzkie – zapewnił.

PZU szuka sposobu na skrócenie kolejek

W tym celu PZU buduje nowoczesny system gromadzenia i przetwarzania danych medycznych swoich pacjentów, co będzie wspierało i profilaktykę, i wczesną diagnozę. – Dziś, gdy młody pacjent przychodzi do lekarza, ten musi wypytać go o wiele spraw dotyczących zdrowia, dolegliwości, później ewentualnie kieruje go na badania. Potem pacjent wraca z wynikami i ten podejmuje decyzję w sprawie dalszego postępowania. Chcemy maksymalnie uprościć ten proces. Wstępną analizę stanu zdrowia pacjenta, na podstawie jego dokumentacji medycznej, przeprowadzać będą najnowocześniejsze algorytmy, które chcemy ściągnąć z różnych miejsc na świecie. System będzie miał też najaktualniejsze dane o wszelkiego rodzaju wirusach atakujących w danym momencie, o epidemiach, wzrostach zachorowań. Na tej podstawie będzie mógł wstępnie ocenić stan zdrowia małego pacjenta, wskazać, jakie badania należy zrobić jeszcze przed wizytą u lekarza. Pacjent będzie mógł do niego trafić już z wynikami. Dzięki temu lekarz będzie mógł spędzić przy małym pacjencie mniej czasu, w efekcie obsłuży większą ich liczbę. To pomoże skrócić kolejki przed gabinetami – przekonywał Jarosław Mastalerz. Porównywał to obrazowo z robotami ziemnymi, gdzie pracownik wyposażony w łopatę jest znacznie mniej wydajny od tego, który ma do dyspozycji koparkę.

Jego zdaniem do upowszechnienia się takich nowoczesnych kontaktów z lekarzami potrzebne będzie przełamanie bariery psychologicznej, oswojenie się z nowymi narzędziami. Pomocne mogą być także konsultacje i wizyty wideo.

– Transformacja technologiczna pozwalająca na dalszą optymalizację procesów i redukcję kosztów działalności to przyszłość ubezpieczeń – przekonywał prezes Mastalerz. I zapewnił, że PZU Życie zamierza sięgać po najnowsze rozwiązania technologiczne, w tym sztuczną inteligencję, szerokim gestem.

Materiał powstał we współpracy z PZU