Po rekordowych rosyjskich ostrzałach Ukrainy, do których w niedzielę wykorzystano 120 rakiet i 90 dronów, ukraińskie służby poinformowały w poniedziałek, że wyłączają energię nie tylko dla biznesu, ale także dla mieszkańców większości Ukrainy. Celem ataku Rosji na wszystkie regiony Ukrainy była bowiem infrastruktura krytyczna – zniszczone zostały elektrownie, zakłady ciepłownicze.
Polska musi liczyć się z dużym napływem uchodźców
– Sytuacja jest tragiczna. Spodziewamy się wzmożonego napływu uchodźców, choć nie takiego, jaki miał miejsce w lutym i marcu 2022 r. Mamy bardzo dużo telefonów z pytaniem, czy pomożemy, czy mamy miejsce – mówi „Rzeczpospolitej” Igor Horków, przewodniczący przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce, który tuż przy granicy prowadzi dwa hostele dla uciekających przed wojną.
Czytaj więcej
Kijów nie informuje, jaki obecnie jest zakres jego swobody w doborze celów. Gdyby był pełny, jednym z pierwszych zniszczonych obiektów zostałby bez wątpienia Most Krymski. Wraz z uruchamianiem kolejnych odcinków linii kolejowej z okupowanego Mariupola na zachód, utracił on część swej wartości jako droga zaopatrzeniowa rosyjskiej armii. Ale pozostała jego znaczna wartość propagandowa, symbolizująca największe osiągnięcie Władimira Putina: podbój terytorium sąsiedniego kraju.
O tym, że „są wyraźne sygnały, że jesienią jest możliwy duży napływ ludności ukraińskiej do Polski”, mówił już w lipcu w Sejmie dyrektor Departamentu Ochrony Ludności i Zarządzania Kryzysowego MSWiA Dariusz Marczyński. – Oczywiście, że bierzemy pod uwagę taki scenariusz, zwłaszcza patrząc na to, co dzieje się w Ukrainie w ostatnich dniach – przyznaje dziś Czesław Mroczek, wiceminister MSWiA.
Jak wskazuje Mirosław Skórka, prezes Związku Ukraińców w Polsce, „według ukraińskich mediów, w ostatnim okresie z Ukrainy wyjechało kolejne 500 tys. obywateli”. – W całej Odessie nie ma ani prądu, ani wody, ani ciepła. Sytuacja jest nieprzewidywalna, ale trzeba się spodziewać, że kolejni ludzie będą zmuszeni opuścić swe domy, by gdzieś w Polsce czy Europie przetrwać jesień i zimę. Ilu? Nie mamy pojęcia – mówi prezes Skórka.