Materiał powstał we współpracy z Wartą
Polscy przedsiębiorcy ubezpieczają tylko swoje nieruchomości?
Andrzej Olechniewicz: Ubezpieczamy budynki i maszyny, jak i aktywa firm w rozumieniu środków obrotowych i wartości pieniężnych. Ubezpieczamy naszych klientów kompleksowo, czyli zaczynając od klasycznych zdarzeń pogodowych, pożarów, zalań, skończywszy na uzupełnieniu oferty o specyficzne przedmioty ubezpieczenia, a także ubezpieczenia finansowe. Ubezpieczamy firmy również od odpowiedzialności cywilnej. Widzimy duże zainteresowanie naszą ofertą. Kilkaset tysięcy firm rocznie pyta o ofertę Warty.
To zainteresowanie rośnie?
Tak. Rośnie liczba firm, które interesują się ubezpieczeniami. Mogą mieć na to wpływ ostatnie cztery lata, które były dla biznesu w Polsce trudne. Mieliśmy pandemię, lockdowny i związane z nimi ograniczenia działalności w wielu gałęziach gospodarki. Przerwane łańcuchy dostaw sprawiły, że firmy miały problemy z dostępem do surowców czy półproduktów. Później w górę poszły ich ceny, mocno wzrosły także wynagrodzenia pracowników. Pojawiły się też problemy z ich znalezieniem. Wiele firm odczuwa też konsekwencje wojny w Ukrainie. Rynek mikro, małych i średnich firm w Polsce wychodzi jednak z tego obronną ręką. Rośnie liczba otwieranych przedsiębiorstw. W 2023 r. w Polsce wystartowało prawie 400 tys. nowych firm. Czynnych firm jest dziś prawie 2,5 mln. Ponad 90 proc. z nich to firmy z sektora MŚP. Rynek ma więc duże perspektywy, widać to także w rosnącym zainteresowaniu firm naszą ofertą.
Czy zmiany klimatyczne i rosnąca liczba katastrof naturalnych, takich jak niedawna powódź czy wcześniejsze nawałnice, to motor, który popycha firmy do częstszego sięgania po ubezpieczenia?
Oczywiście widzimy w Warcie konsekwencje zmian klimatycznych. Lokalne powodzie błyskawiczne, czy te większe, jak ostatnia powódź na południu kraju, dotykają także przedsiębiorców. Woda zalewa i niszczy punkty usługowe, zakłady produkcyjne, magazyny, firmowe pojazdy. To zwiększa zapotrzebowanie na ubezpieczenia. Wychodząc temu naprzeciw Warta daje sektorowi MŚP do dyspozycji cały zestaw ubezpieczeń pogodowych w standardowej ofercie. Do pełnej sumy ubezpieczenia klient ma ochronę od deszczu, powodzi czy wiatru. Polisa obejmuje konsekwencje wszystkich typowych zdarzeń pogodowych.
A kwestia niedoubezpieczenia, czyli sytuacja, gdy sumy ubezpieczeń nie nadążają dzisiaj za wartością odtworzeniową nieruchomości, to poważny problem?
Przez ostatnie dwa lata mocno walczyliśmy w Warcie o to, by wytłumaczyć naszym klientom, że zaniżanie wartości budynków czy maszyn, świadome czy nie, działa na ich niekorzyść. Poprzez naszych pośredników staraliśmy się tłumaczyć im jak prawidłowo oszacować sumy ubezpieczenia w polisach majątkowych. Po to właśnie, by w razie szkody, wypłacone przez nas świadczenie wystarczyło na jej naprawienie. I w zasadzie ponad trzy czwarte naszych klientów z sektora MŚP aktualizowało sumę ubezpieczenia. Oczywiście jest jakiś procent klientów niedoubezpieczonych, ale myślę, że dzięki naszym działaniom ich liczba jest znacząco mniejsza niż kilka lat temu. Większy problem z niedoszacowaniem mamy natomiast w ubezpieczeniach odpowiedzialności cywilnej w firmach. Większość naszych klientów z sektora MŚP, to osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Często nie są świadome, że za szkodę wyrządzoną swoim klientom odpowiadają całym majątkiem, w którego skład może wchodzić mieszkanie, dom, posiadane w rodzinie pojazdy. Faktem jest, że prawidłowe oszacowanie sumy gwarancyjnej ubezpieczenia jest trudniejsze. Najmniejsi klienci, którzy osiągają przychody rzędu 200–300 tys. zł, kupują bardzo często polisy z sumą gwarancyjną w wysokości 100 tys. zł. To bardzo mało. Obecnie wartość nowego samochodu kompaktowego, który mogą komuś uszkodzić w czasie prowadzonej działalności, to więcej niż 100 tys. zł. A przecież przedsiębiorca może też spowodować szkody zalaniowe czy pożarowe, może uszkodzić jakąś wartościową maszynę, będącą cudzą własnością. To, że nie posiada dużego majątku firmowego, nie oznacza, że nie może być zmuszony do pokrycia kosztów naprawienia szkód, które wywołał w cudzym majątku. I tu problem niedoubezpieczenia jest bardzo poważny, bo wartość szkód może być olbrzymia. Jeden z ostatnich pożarów kamienicy w Poznaniu pokazuje, jaka może być skala zniszczeń. Trzeba też pamiętać, że nasi przedsiębiorcy mogą prowadzić działalność nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Warta daje im dzisiaj ochronę w zakresie podstawowym na całą Europę. To zmiana w stosunku do tego, co było przed pandemią.
Wasza polisa obejmuje też działalność w Ukrainie?
Generalnie skupiliśmy się na terenie Unii Europejskiej. To jest w zakresie podstawowym. Oferujemy też oczywiście klauzulę, która umożliwia rozszerzenie zakresu ochrony na cały świat. Natomiast Ukraina ze względu na wojnę jest objęta wyłączeniem generalnym, stąd też jest aktualnie terenem nieubezpieczalnym.
W ofercie Warty widziałem ubezpieczenie dające przedsiębiorcy możliwość wykupienia ubezpieczenia pokrywającego koszty zatrudnienia pracownika. O co chodzi?
To taka polisa awaryjna. Gdyby z powodu nieszczęśliwego wypadku w pracy przestał pojawiać się któryś z pracowników danej firmy, np. kucharz czy kelnerka w restauracji, to aby prowadzić działalność trzeba pilnie zatrudnić w zastępstwie dodatkową osobę. My partycypujemy wtedy w kosztach jej wynagrodzenia przez 90 dni. Niejako opłacamy zastępczego pracownika. To jest rozszerzenie do ubezpieczenia NNW. Będziemy je promować, bo ciągle bardzo wielu przedsiębiorców nie wie, że tego typu zdarzenie także można ubezpieczyć.
A co z ubezpieczeniami życiowymi, co tu zmieniła pandemia?
Marek Twardowski: Pandemia przyniosła mnóstwo złych rzeczy, ale jedną dobrą. Podniosła świadomość ludzi. W Polsce w czasie pandemii zmarło ok. ćwierć miliona osób więcej niż w zwykłych czasach. W przeliczeniu na tysiąc mieszkańców liczba zgonów związanych z pandemią pobiła wszystkie rekordy w Europie. To sprawiło, że ludzie zrozumieli, że można być młodym, zdrowym, a mimo to można poważnie zachorować, a nawet umrzeć. To przełożyło się na wzrost zainteresowania ubezpieczeniami na życie. Agenci są otwarci, żeby mówić o tych trudnych tematach, a klienci są otwarci, żeby o tym słuchać. Ubezpieczenie na życie kojarzy się ze zgonem, ale przecież chronimy nie tylko to ryzyko. To również dodatkowe środki w przypadku wystąpienia ciężkich chorób czy pobytu w szpitalu. Na to trzeba jeszcze nałożyć niekorzystne trendy demograficzne. Rodzi się najmniej Polaków od II wojny światowej, nasze społeczeństwo starzeje się i kurczy w zastraszającym tempie. Żyjemy coraz dłużej, ale pojawia się pytanie o jakość tego życia. Wydłużenie życia to tak naprawdę wydłużenie okresu, w którym jesteśmy narażeni na czynniki wywołujące choroby, np. zbyt szybkie tempo życia i stres, spożywanie wysoko przetworzonego pożywienia, używki, brak ruchu czy zanieczyszczenia. Dlatego nasi agenci coraz częściej mówią klientom: proszę pomyśleć nie tylko o tym, co stanie się z pana rodziną po pańskiej śmierci, ale co będzie jeśli ciężka choroba wyłączy pana na pół roku lub dłużej z pracy? Z czego pan będzie finansował życie albo leczenie? I tu z pomocą przychodzą ubezpieczenia Warty. Wypłacamy pieniądze, które mogą być wydatkowane na życie lub na leczenie, organizujemy opiekę medyczną, w razie potrzeby także za granicą.
Oferujecie swoje produkty zdrowotne firmom z sektora MŚP?
Tak. Dwa lata temu uruchomiliśmy ubezpieczenie zdrowotne dla segmentu MŚP. Oferujemy opiekę medyczną we współpracy z LuxMedem. To ubezpieczenie działa podobnie jak abonament medyczny. Weszliśmy w segment MŚP, gdyż ten rodzaj ubezpieczeń nie jest jeszcze powszechny wśród tych przedsiębiorców.
Trafiliście w dziesiątkę?
Zakładaliśmy, że to będzie ubezpieczenie w dużej części finansowane samodzielnie przez pracowników. Szacowaliśmy, że jeśli osiągniemy poziom kilkunastu procent polis, które będą pokrywane przez pracodawców, to będzie dobrze. Okazało się, że osiągnęliśmy poziom kilkudziesięciu procent polis finansowanych przez pracodawców. To naprawdę doskonały wynik i dobry prognostyk na przyszłość.
Te ubezpieczenia stały się benefitem pracowniczym nie tylko w korporacjach, ale też w mniejszych firmach?
Pracownicy zaczynają oczekiwać, że prywatna opieka medyczna jest i kropka. Dziesięć lat temu w ogóle byśmy nie rozmawiali o abonamentach medycznych w MŚP. Dziś nie są jeszcze normą jak w korporacjach, ale rynek idzie w tym kierunku. Tendencja wzrostowa utrzymuje się i będzie się utrzymywać, bo firmy konkurują o pracowników. I choć polisa zdrowotna w sektorze MŚP nie jest benefitem, który spowoduje, że porzucę jednego pracodawcę i pójdę do drugiego, który ją ma, ale to zaczyna być oczekiwanie, że jeśli idę, to opieka medyczna jest.
Ten wzrost zainteresowania wynika także ze słabości publicznej służby zdrowia, z problemów z dostępem do lekarzy?
Oczywiście, że tak. Z jednej strony rośnie liczba przypadków chorób, które są trudne do wyleczenia (nowotwory, depresja, cukrzyca itp.). Z drugiej jest problem z dostępem do lekarzy. Jeśli chodzi o liczbę lekarzy na tysiąc mieszkańców, jesteśmy w ogonie Europy. Średni wiek lekarza w Polsce to ponad 53 lata, a 25 proc. lekarzy ma powyżej 65. roku życia. Więc to się raczej nie poprawi. Jeszcze parę lat temu mieliśmy 300 tys. pielęgniarek, za dziesięć lat będzie ich 200 tys. Czas oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty przez ostatnie dziesięć lat podwoił się z dwóch do średnio czterech miesięcy. Opowiadałem ostatnio agentom anegdotę o tym, jak 24 lipca znajomy zadzwonił do przychodni, bo chciał umówić córkę do specjalisty na NFZ. „Jak na cito, to dwudziesty szósty” – usłyszał i cieszył się przez kilka sekund, że będzie czekał tylko dwa dni. Pani szybko skorygowała informację, że „dwudziesty szósty” to rok, a nie dzień. Jeżeli więc dostęp do publicznej opieki zdrowotnej jest tak trudny, to zostaje nam ścieżka prywatna. Oczywiście można opłacać pojedyncze wizyty samodzielnie, ale to koszt 300, 400, a może i 500 zł. I tu do gry wchodzą ubezpieczenia. Bo bez posiadania pieniędzy na czarną godzinę lub ubezpieczenia, problemu z dostępnością do prywatnego lekarza po prostu nie przeskoczymy.
Materiał powstał we współpracy z Wartą