Czytaj także: Koronawirus: Kolej spisuje pasażerów
Dla przewoźników spadki były tym bardziej drastyczne, że kilkanaście tygodni wcześniej liczyli na poprawę wyników. 2019 r. umocnił bowiem wieloletni trend wzrostowy i pod względem liczby podróżnych był najlepszy od 2001 r.: do pociągu wsiadło ponad 335 mln osób, o przeszło 25 mln więcej niż rok wcześniej.
Obecnie, wraz ze stopniowym luzowaniem obostrzeń sanitarnych, podróżnych w pociągach zaczyna powoli przybywać. – Teraz kursuje około 280 pociągów, czyli 60 proc. ze średniej liczby składów uruchamianych każdego dnia w obowiązującym rozkładzie jazdy – informuje Katarzyna Grzduk, rzecznik PKP Intercity. Jeszcze w kwietniu taki sam odsetek pociągów – 60 proc. – był zatrzymany. Kolejne połączenia mają być uruchamiane zależne od popytu i skutków epidemii.
Ale część przewoźników przedłuża postoje. Przykładowo Koleje Wielkopolskie jeszcze w końcu kwietnia zdecydowały, że zamrożenie przeszło 130 kursów potrwa aż do 29 sierpnia. Pozostają także ograniczenia. Intercity umożliwia zakup biletów tylko na połowę miejsc, a od 4 czerwca wprowadzi obowiązkowe rezerwacje we wszystkich swoich pociągach.
To sprawia, że do wyników przewozowych sprzed epidemii kolej nieprędko wróci. Zdaniem Jakuba Majewskiego, prezesa Fundacji ProKolej, odbudowa frekwencji do poziomu 70–80 proc. może co prawda przyjść stosunkowo szybko, a we wrześniu – przy braku nowej fali zachorowań – mógłby nastąpić powrót do względnej normalności. Ale w dotychczasowym trendzie pasażerskich przewozów kolejowych obecny rok zrobi wyłom. – Rok 2020 będzie stracony. A 2021 r. w optymistycznym scenariuszu może przynieść wynik co najwyżej podobny do tego z 2019 r. – uważa Majewski.
Drogowa konkurencja
Skutki epidemii kolej będzie odczuwać znacznie dłużej. Jak twierdzi Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego, straci ona część klientów biznesowych. Zrezygnują z przejazdów służbowych, gdyż pozostaną przy pracy zdalnej lub przesiądą się do samochodów w obawie przed wirusem. Konkurencyjność jazdy autem podniesie także ponad 850 km nowych odcinków szybkich dróg, które powstaną do końca 2022 r. – O ile codzienne dojazdy do pracy kolejami regionalnymi szybko wrócą do życia, o tyle kolej dalekobieżna straci. Ludzie przyzwyczaili się do telekonferencji, a wiele firm sporo zainwestowało w infrastrukturę do takich połączeń. W rezultacie wysyłanie pracowników na delegacje do innego miasta przestanie się opłacać – twierdzi Beim.